O trafieniu Kałuży do węglowej spółki zaczęło się mówić w ubiegłym tygodniu. Początkowo po cichu, ale plotka szybko przebiła się do mediów. Jako pierwsza pisała o tym "Polityka Insight". W poniedziałek temat wrócił.
O powołaniu Kałuży do władz JSW powiedział szef związku zawodowego "Sierpień'80" Bogusław Ziętek. Cytował go portal slazag.pl. Kałuża miałby w JSW zostać wiceprezesem ds. rozwoju spółki. Obecnie funkcję tę sprawuje prezes Tomasz Cudny.
Wojciech Kałuża niedługo zostanie wiceprezesem JSW. Ogłoszono konkurs, a najlepszym kandydatem okaże się były wicemarszałek. Niewątpliwie uczciwy i rzetelny… konkurs oczywiście - mówił Ziętek w rozmowie dla Radia Piekary.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Otwarcie kopert z kandydaturami odbyło się w piątek. W środę zaś dokonany zostanie wybór samego członka zarządu. Nieoficjalnie słyszymy od naszego rozmówcy związanego ze spółką, że decyzję już podjęto - Kałuża miał uzyskać poparcie premiera Mateusza Morawieckiego, dlatego konkurs na stanowisko można uznać za formalność.
Sam Kałuża nie chciał rozmawiać na ten temat. Zapytany jeszcze w ubiegłym tygodniu o sprawę jego nowego stanowiska unikał odpowiedzi i szybko się rozłączył.
Nie zamierzam tego komentować - odpowiedział krótko Kałuża w rozmowie z o2.pl.
Na kolejne próby kontaktu nie odpowiadał, tak jak przewodnicząca rady nadzorczej JSW Halina Buk.
Kałuża, jak przypomina portal slazag.pl, niedawno zrezygnował ze stanowiska wicemarszałka woj. śląskiego. Stało się to 2 listopada, po odejściu marszałka Jakuba Chełstowskiego z Prawa i Sprawiedliwości, co wywróciło rządzącą Śląskiem koalicję w sejmiku wojewódzkim. Chełstowski pozostał jednak na stanowisku marszałka województwa.
Portal podaje również, że powodem rezygnacji Kałuży miała być sytuacja w Funduszu Górnośląskim, który jako wicemarszałek nadzorował. Fundusz ma działać na rzecz rozwoju regionu i rynków kapitałowych na Śląsku, udziela m.in. pożyczek dla przedsiębiorstw z tego województwa. W funduszu miało dojść do niegospodarności, co skutkowało stratami w wysokości kilkunastu milionów złotych. Sprawą zainteresowało się Centralne Biuro Antykorupcyjne.