Materiały pokazano podczas poniedziałkowej konferencji prasowej z udziałem Mariusza Kamińskiego, Mariusza Błaszczaka i szefa Straży Granicznej gen. Tomasza Pragi. Minister spraw wewnętrznych i koordynator służb specjalnych mówił, że są dowody na przestępczą działalność niektórych zatrzymanych osób.
Ustaliliśmy tożsamość kilkuset nielegalnych imigrantów; są wśród nich osoby stwarzające zagrożenie dla RP, w tym powiązane z organizacjami terrorystycznymi, formacjami zbrojnymi i z przeszłością kryminalną. 20 proc. zatrzymanych w Polsce nielegalnych imigrantów ma związki z Federacją Rosyjską; wśród zatrzymanych jest m.in. osoba powiązana z Państwem Islamskim - przekazał rzecznik koordynatora Stanisław Żaryn.
Na konferencji zaprezentowano także fotografie mające dowodzić przestępczej działalności uchodźców. Minister przekonywał, że w telefonach były m.in. zdjęcia i nagrania z egzekucji, materiały pedofilskie czy nawet zoofilskie.
Co było w telefonach uchodźców?
Zdaniem Kamińskiego są dowody świadczące, że "niektóre z tych osób (zatrzymanych uchodźców - red.) są powiązane czy to z talibami, czy z Państwem Islamskim", a jedna "jest bezpośrednio powiązana z terrorystą aresztowanym w jednym z państw UE kilka miesięcy temu w związku z przygotowaniami do zamachu terrorystycznego".
U 50 osób znaleziono materiały świadczące o radykalizmie, świadczące o tym, że są to młode osoby, przeszkolone bojowo, które brały udział w różnego typu zbrojnych formacjach na Bliskim Wschodzie - mówił Kamiński.
Minister przekonywał, że służby dotarły do dowodów, wskazujących na działalność przestępczą niektórych uchodźców, przebywających obecnie w ośrodkach strzeżonych.
Kilka pytań
Trudno negować lub podważać ustalenia służb, ale eksperci mają pewne wątpliwości. Przede wszystkim, jak mówi jeden z rozmówców o2.pl, trudno uwierzyć, że ktoś próbujący przedostać się do Europy, nawet jeśli faktycznie miałby związki z terroryzmem, nie zadbałby o elementarne działania zabezpieczające.
Wygląda to tak, jakby uchodźcy byli nieświadomi, że tego typu materiały w telefonach to jakby dostarczanie służbom argumentów na tacy. A przy okazji równie nierozgarnięte musiałyby być służby białoruskie, nie trzepiąc im wcześniej telefonów i puszczając ich dalej z kompromatami. Starając się o ucieczkę do Europy, trzeba być mocno nieogarniętym, by takich materiałów nie usunąć - przekonuje były wysoki rangą oficer służb.
Faktem jest jednak, że nawet jeśli usunie się z telefonów zdjęcia czy nagrania, to odzyskanie ich nie jest dla służb specjalnych wielkim wyzwaniem. Przywrócenie tego, co znajdowało się na cyfrowych nośnikach, jest możliwe. A materiały tego rodzaju faktycznie były kręcone przez terrorystów, np. do wykorzystania w materiałach propagandowych.
W takiej liczbie uchodźców znaleziono aż 50 osób podejrzewanych o związki z terroryzmem? No niezwykłe, doprawdy - ironizuje nasz rozmówca.
Frontex na pomoc?
Jeszcze inną kwestię wskazuje Bartosz Orlicz-Rabiega. Były oficer wywiadu i kontrwywiadu przekonuje, że Polska powinna problem, który ma obecnie na granicy z Białorusią, mocniej wkleić w ramy polityki europejskiej. I zwrócić się o pomoc do unijnych organizacji, takich jak np. Frontex - czyli agencji odpowiedzialnej za ochronę granic Unii.
Najgłupszym, co możemy zrobić, jest odciąć od granicy media. Rosjanie zmasakrują nas propagandowo, jeśli wydarzy się coś złego, np. jakiś młody żołnierz przypadkiem zastrzeli któregoś z uchodźców. Skoro minister i jego ludzie próbują przekonać społeczeństwo, że faktycznie jest tak źle, dlaczego nie ma umiędzynarodowienia problemu? Przedstawiamy to jako bilateralny problem: polsko-białoruski, a de facto polsko-rosyjski. A przecież np. Litwini czy Łotysze współdziałają na granicy z Frontexem. Dlaczego my nie moglibyśmy zrobić podobnie i nie zwrócić się o pomoc np. do niemieckich pograniczników? - mówi o2.pl mjr Orlicz-Rabiega.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.