Już tylko 22 dni zostało do wyborów parlamentarnych w Polsce, a to oznacza, że kampania wkracza w najgorętszy okres. Kandydaci do Sejmu i Senatu prześcigają się w pomysłach na promocje swoich programów i profili.
Niedawno pisaliśmy o jednej z kandydatek Nowej Lewicy, która postanowiła swoje hasło wyborcze umieścić na smakowych prezerwatywach. - Nawet jeśli kogoś oburzył ten pomysł, to nic nie szkodzi - stwierdziła na łamach "Faktu" Emilia Skibińska.
Z rozmowie z dziennikiem przyznała także, że zdaje sobie sprawę z tego, iż taka forma prowadzenia kampanii może wielu zszokować. Jednak właśnie w ten sposób chce wytknąć pewną niekonsekwencję.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Prezerwatywy możemy spotkać w każdym sklepie, łatwo dostępne, każdy z nas wie, że to jedna z podstawowych form zabezpieczenia się, a mimo to wciąż boimy się o tym mówić. To normalna rzecz. Jednak kiedy mówi o tym osoba kandydująca do Sejmu, kobieta, to jednak staje się to kontrowersyjne - twierdzi Emilia Skibińska.
Jednak spora część kandydatów stawia na mniej kontrowersyjne działania. Wielu z nich po prostu rozstawia banery, rozdaje ulotki, udziela się w mediach społecznościowych, czy organizuje spotkania z elektoratem.
I właśnie na takie metody postawili politycy z Lublina. Jednak jest jeden aspekt, który w mieszkańcach miasta wywołuje sporo sprzecznych emocji.
Czytaj również: Wałęsa wydał tysiące złotych. Miarka się przebrała
Kampania wyborcza w pełni. Zaskakujące zdjęcia z Lublina
Do redakcji o2.pl napisała jedna z czytelniczek. Kobieta do nadesłanej wiadomości dołączyła dwie fotografie, które udało jej się zrobić podczas podróży autobusem.
Nie ma co, kampania pełną parą. Więcej już nie dało się ich postawić? - pyta ironicznie.
Na zdjęciach widzimy zielone pole nieopodal Decathlonu przy Alei Spółdzielczości Pracy w Lublinie, gdzie umieszczono kilkanaście banerów, które przedstawiają kandydatów poszczególnych partii.