Czym była operacja w obwodzie biełgorodzkim? Poniedziałkowe wtargnięcie uzbrojonych oddziałów wojskowych na terytorium Rosji wywołało ogrom dyskusji. Na ten moment wiadomo, że uderzenia dokonali żołnierze Legionu Wolności Rosji i Rosyjskiego Korpusu Ochotniczego.
Ukraińcy odcięli się od tych działań. Sukcesy militarne były ograniczone, ale w sferze komunikacji strategicznej (STRATCOM), "operacja biełgorodzka" była zdecydowanym sukcesem. Po tym jak Ukraina de facto straciła na rzecz Rosjan broniony od wielu miesięcy Bachmut, obrońcy potrzebowali nadać sygnał, że są w stanie podejmować działania ofensywne.
Rosyjskie władze wprowadziły w poniedziałek stan wojenny na terenie obwodu. Przy okazji żołnierze Rosyjskiego Korpusu Ochotniczego zaatakowali również budynki należące do Federalnej Służby Bezpieczeństwa. Pojawiły się również informacje o możliwości zajęcia nowoczesnego rosyjskiego kompleksu walki radio-elektronicznej "Żytiel".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Niepozorna operacja? Na pozór!
Były szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego gen. Piotr Pytel, mówi o2.pl, iż operacja w obwodzie biełgorodzkim może wygląda niepozornie. Nie mamy, jak mówi, do czynienia z działaniami na głębokim zapleczu. Nie można jednak dać się zwieść. Nawet jeśli Rosyjski Korpus Ochotniczy wszedł dość płytko na teren Rosji, to skutki mogą być piorunujące.
W sensie strategicznym niewiele to Ukraińcom daje, ale jeśli mówimy o wymiarze psychologicznym, informacyjnym, to zyski są wprost gigantyczne - podkreśla gen. Pytel.
Jak mówi generał, to była synergia działań militarnych z oddziaływaniem środkami psychologicznymi i informacyjnymi.
Rosjanie wiedzą, że poszli na wojnę z Ukrainą, a nagle mają Ukraińców – czy raczej Rosjan, bo to Rosyjski Korpus Ochotniczy – na swojej ziemi - przekonuje gen. Pytel.
Dodaje zarazem, że jest to realne zagrożenie dla obwodu biełgorodzkiego. Uderzyły nie wojska specjalne, które wysadziły np. most i wróciły na Ukrainę. Był to otwarty atak na rosyjskiej ziemi. Z punktu widzenia Rosji i Rosjan efekt psychologiczny jest ogromny.
Ukraińcy uczą się od Rosjan i nawet ich przewyższają. Takie działania są bardzo destrukcyjne dla morale rosyjskiego społeczeństwa i wojska. To dla Putina ogromna porażka, bo pokazuje, że Rosja została dotknięta i to jeszcze przez ludzi z "jego" strony - przekonuje generał.
Tłumaczy, że ataku dokonał przecież rosyjski korpus ochotniczy. Czy to jest wstęp do ofensywy ukraińskiej – nie wiadomo. Jednak przeprowadzenie takiej operacji świadczy, jak mówi oficer, że Ukraińcy mogli z dużym wyprzedzeniem przygotować grunt pod te działania, co dobrze świadczy o ich służbach, nie tylko o wywiadzie wojskowym HUR, ale też o SBU.
Efekt kaskadowy i współdziałanie z NATO
Co zatem wydarzyło się na pograniczu Ukrainy i Rosji? Ekspert w zakresie planowania operacji NATO, komandor Wiesław Goździewicz, mówi w rozmowie z o2.pl, że efekt ten uzyskuje się poprzez "rozlanie się" konsekwencji niewielkiego działania wskutek błędnych reakcji przeciwnika.
Chodzi o to, że atakujący używa niewielkich sił, np. wojsk specjalnych, ale uderzając w najmniej oczekiwanym (bronionym) przez wroga miejscu angażuje jego większe siły, które musi on odciągnąć z innego miejsca.
Można powiedzieć - w pewnym uproszczeniu oczywiście - że w obwodzie biełgorodzkim mieliśmy do czynienia z operacją prowadzoną według doktryny NATO, ale z adaptacją do dostępnych na miejscu, w Ukrainie, sił i środków - mówi oficer.
Jak wyjaśnia, przeprowadzona została, przy współpracy służb i wojsk specjalnych, operacja w duchu tzw. unconventional warfare. Zaplanowana szczegółowo i poddana kilku cyklom wargamingu (akcja-reakcja-kontrakcja-ocena). Tak właśnie planuje się i przeprowadza operacje specjalne w wojskach NATO.
Dość dokładny opis takich działań można znaleźć np. w książce "Kryptonim Bravo Two Zero". Opisuje ona historię bojowego patrolu brytyjskiej jednostki wojsk specjalnych SAS podczas pierwszej wojny w Zatoce Perskiej. Opisano tam planowanie akcji, jej przebieg (zakończony rozdzieleniem patrolu i śmiercią kilku żołnierzy) oraz ewaluację po zakończeniu akcji i uwolnieniu zatrzymanych przez Irakijczyków członków patrolu.
Goździewicz dodaje, że w przypadku działań w Biełgorodzie, dzięki starannemu planowaniu przy niewielkim nakładzie sił i środków osiągnięto nieproporcjonalnie duże efekty, zwłaszcza w sferze informacyjnej czy tzw. domenie kognitywnej.
Wielki ukraiński blef?
Co ciekawe, oficer przekonuje również, że operacja ta mogła być ukraińskim blefem. W ocenie komandora, mieliśmy do czynienia ze strategicznym podstępem Ukraińców, mającym na celu odciągnięcie uwagi Rosjan od głównego kierunku działań. Co nim jest?
Należy w tym momencie przypomnieć, że od kilku miesięcy Ukraińcy mówią o mającej nastąpić kontrofensywie. Tu można, zdaniem kmdra Goździewicza, upatrywać pewnych kierunków działań.
Być może Ukraińcy przygotowują kontrofensywę na kierunku Aleszek, Nowej Kachowki i Melitopola, o czym może świadczyć wzmożona aktywność ukraińskich oddziałów nieregularnych (jednostek specjalnych armii i wywiadu wojskowego HUR) w tych rejonach. Celem mogłaby być próba przecięcia lądowych dróg zaopatrzenia Krymu - tłumaczy.
Aby lepiej to zobrazować, należy spojrzeć na mapkę. Pokazuje ona, że lądowych dróg zaopatrzenia, wiodących na Krym, jest niewiele. W razie ich odcięcia, sytuacja Rosjan na półwyspie zmieniłaby się mocno na ich niekorzyść.
Gambit. Droga do Krymu
O możliwości zajęcia okupowanego od 2014 r. Krymu mówił o2.pl kilka miesięcy temu gen. Ben Hodges. Były dowódca sił US Army w Europie przekonywał, że Ukraińcy, przy odpowiednim wsparciu, byliby w stanie zrobić to nawet do końca sierpnia. Nieco inaczej widzi to komandor Goździewicz.
Celem Ukrainy może być nie zajęcie Krymu, tylko jego odcięcie i odizolowanie. Przy założeniu, że taka operacja się powiedzie, może to być gambit Ukraińców - karta przetargowa do odzyskania Donbasu - mówi kmdr Goździewicz.
Poprzez odcięcie rozumie się w tym wypadku odizolowanie półwyspu od zaopatrzenia w jedzenie i sprzęt (choćby wojskowy) półwyspu. Jak wyglądałaby taka operacja?
Odcinają Krym od zaopatrzenia drogą lądową i mają Sewastopol w zasięgu pocisków Storm Shadow. I co? Zostaje Kercz i droga morska, a takie zaopatrywanie Krymu będzie bardzo trudne - tłumaczy oficer.
Ukraińcy, jak przekonuje, nie muszą nawet dojść do Mariupola. Jeśli skoncentrują siły na odcinku Chersoń-Melitopol, mogą odciąć Krym. Ale próba przebijania się na południe przez Pieriekop, Salkowe czy Heniczesk bez posiadania przewagi w powietrzu mogłaby skończyć się, jak mówi, "jatką".
Wracając do samego ataku, warto podkreślić, że uderzono w różne obiekty. Zaatakowane zostały budynki należące do FSB i rosyjskie MSW. Drony zrzuciły na nie ładunki wybuchowe.
Szerokie spektrum ataków i działań bojowych może potwierdzać tezę o celach kaskadowych. Duże zaangażowanie sił lądowych i nasilenie działań medialnych (szerokie informowanie o ataku, szczególnie w internecie) może dać asumpt do twierdzenia, że była to operacja wielodomenowa.
Co to oznacza? NATO wyróżnia kilka głównych "domen" prowadzenia działań wojennych. To operacje lądowe, morskie, powietrzne, w cyberprzestrzeni i w spektrum elektromagnetycznym. Innymi słowy, mówi się o działaniu fizycznym i niefizycznym. Do działań fizycznych zalicza się przede wszystkim operacje lądowe, morskie i powietrzne. Do niefizycznych - pozostałe dwie domeny.
Przy założeniu, że Rosyjski Korpus Ochotniczy uderzył, kiedy np. Ukraińcy włączyli swoje systemy WRE, aby zagłuszyć radary i systemy radiolokacyjne Rosjan, może to być wskazanie, że operacja była ściśle koordynowana z NATO.
Łukasz Maziewski, dziennikarz o2.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.