Elizabeth Prettejohn mieszkała samodzielnie w wiosce Hallsands w Anglii od 1917 roku do swojej śmierci w 1964 roku. Kiedy miała 33 lata, w jej rodzinnej miejscowości rozpętała się ogromna burza, w wyniku której cała wioska została zniszczona i zalana.
Samotnie przez prawie 50 lat
Podczas kataklizmu nikt nie zginął. 79 mieszkańców małej osady zdołało uciec i znalazło schronienie na wyższych terenie.
Czytaj także: Niezwykłe zjawisko na Podhalu. To nie kosmici
Elizabeth była jedyną osobą, która zdecydowała się pozostać w Hallsands. Przez lata prowadziła prostą egzystencję, jedząc głównie warzywa, jajka i ryby, które sama wyławiała z morza.
Elizabeth nie chciała się nigdy przeprowadzić. Nawet gdy skończyła 80 lat, odmawiała opuszczenia wioski. Chętnie oprowadzała turystów, którzy tłumnie zjeżdżali się do opuszczonej wioski. Po śmierci kobiety jej dom przekształcono w motel.
Mam tu wszystkie moje wspomnienia, ale nie warto siedzieć i rozmyślać. Ta burza zabrała całe nasze wybrzeże. Wiało przez cztery dni i cztery noce. Morze było jak góry. Modliłam się do Boga, aby wiatr ustał - mówiła w wywiadzie udzielonym przed śmiercią.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.