Jak podaje "Radio Free Europe", zmarli żołnierze wyruszyli śmigłowcem na poszukiwania myśliwca MiG-21 Lancer. Maszyna po zaledwie trzech minutach od startu nie tylko straciła kontakt z wieżą kontrolną, lecz także zniknęła z radarów.
Przeczytaj także: 100 mln dolarów wpadło do morza. Dramatyczne kulisy katastrofy F-35
Katastrofa rumuńskiego śmigłowca. Zginęły wszystkie osoby na pokładzie
W obawie, że doszło do katastrofy lotniczej, na poszukiwania zaginionego myśliwca i jego załogi wysłano IAR 330-Puma. Przydarzyła się jednak kolejna tragedia. Śmigłowiec rozbił się.
Przeczytaj także: Przeżyła katastrofę lotniczą i życie w amazońskiej dżungli. Poznajcie historię dziewczyny, która spadła z nieba
Do rozbicia się śmigłowca doszło w rejonie Gura Dobrogei we wschodniej części Rumunii. Katastrofa miała miejsce zaledwie 10 kilometrów od lotniska. Cytowani przez krajowe media świadkowie relacjonowali, że widzieli eksplozję na obszarze, na którym doszło do upadku maszyny.
Przeczytaj także: Ocalała z katastrofy lotniczej. Uratował ją "ostatni uścisk ojca"
W chwili zdarzenia na pokładzie śmigłowca znajdowało się łącznie siedem osób. Vasile Dincu, rumuński minister obrony, potwierdził, że wszyscy ponieśli śmierć. Krótko przed katastrofą pilot zgłosił, że warunki pogodowe nie są korzystne do lotu i otrzymał rozkaz, aby wrócić do bazy. Wyjaśnieniem okoliczności wypadku zajmą się dwie komisje śledcze.
Jest zbyt wcześnie, aby mówić o możliwych przyczynach tragedii. Z pewnością panowały niekorzystne warunki pogodowe, ale nie mogę się teraz do tego odnieść – podsumował Vasile Dincu w rozmowie z telewizją Digi24.