Do nietypowego incydentu doszło w okolicach San Ruffillo w Bolonii. Historia brzmi jak fabuła uwielbianego przez Polaków filmu "Kevin sam w domu", opowiadającego o chłopcu, którego rodzice w pośpiechu zapominają zabrać na świąteczny wyjazd. Niestety, ta sytuacja wydarzyła się naprawdę.
W sobotni poranek 9 lipca przypadkowi przechodnie zwrócili uwagę na płaczącego chłopca, stojącego samotnie na ulicy. O niepokojącej sytuacji natychmiast powiadomili karabinierów.
Jak się okazało, rodzice malucha wyjechali na wakacje, a dziecko zostawili przed domem. Jak mogło do tego dojść? Przybyłym na miejsce funkcjonariuszom udało się odtworzyć prawdopodobny przebieg zdarzeń.
Otóż rodzice siedmiolatka postanowili wybrać się na wycieczkę dwoma pojazdami - kobieta miała prowadzić samochód osobowy, a mężczyzna kamper. Chłopiec miał jechać z tatą dużym autem, jednak marudził i nalegał, by podróżować z mamą.
Mężczyzna w tej sytuacji uległ maluchowi i jak ustalili policjanci, wysadził go z kampera, kazał wsiąść do samochodu matki, po czym odjechał. Nie miał świadomości, że kobieta też oddaliła się już z miejsca zamieszkania. Oboje myśleli, że dziecko jest bezpieczne z drugim rodzicem. W rzeczywistości zostało przed domem zupełnie samo, nie wiedząc, co ze sobą począć.
Na szczęście karabinierom udało się skontaktować z rodzicami chłopca, którzy wkrótce wrócili po pociechę. Za swoją nieodpowiedzialność mogą jednak ponieść konsekwencje. Jak podaje portal globalist.it, sprawa została zgłoszona do prokuratury do spraw nieletnich.