Sprawa "lex TVN" budzi ogromne emocje. W piątek 17 grudnia niespodziewanie wznowiono w Sejmie prace nad tą ustawą. W ekspresowym tempie udało się ją przyjąć i trafi teraz na biurko prezydenta Andrzeja Dudy.
Kontrowersyjna ustawa jest szeroko komentowana w mediach. Do dyskusji dotyczącej zamachu na wolność mediów włączyli się zarówno dziennikarze, jak i politycy. Wśród nich znalazła się m.in. Hanna Gronkiewicz-Waltz, która stwierdziła na Twitterze, że "wiara, że prezydent nie podpisze ustawy lub wyśle ja do TKJP jest w jej ocenie naiwnością".
Wpis byłej prezydent Warszawy nie spodobał się Krystynie Pawłowicz. Warto wspomnieć, że panie przez ponad 35 lat były koleżankami z pracy w Instytucie Nauk Prawno-Administracyjnych UW, gdzie przez długi czas dzieliły nawet jeden pokój.
Była posłanka nie ukrywa pełnego poparcia wobec działań Zjednoczonej Prawicy. Tak jest również w przypadku "lex TVN". We wpisie byłej współpracowniczki Pawłowicz rozzłościł jednak pewien skrót, a nie stanowisko prezydenta w sprawie.
TKJP
Gronkiewicz-Waltz użyła skrótu TKJP (Trybunał Konstytucyjny Julii Przyłębskiej). Określenie mające podważać autentyczność organu zdecydowanie nie spodobało się Krystynie Pawłowicz, która jest jedną z orzekających tam sędziów. We wpisie była posłanka nazwała skrót "radzieckim". Zapytała również byłej prezydent Warszawy, czy tak uczy nazw organów konstytucyjnych i stwierdziła, że "nienawiść i polityczne zacietrzewienie w nauce dyskwalifikuje".
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.