Pani Adela, czytelniczka "Gazety Wyborczej", opowiedziała o tym, co przydarzyło się jej podczas podróży w niedzielę, 25 lutego. Tego przejazdu FlixBusem kobieta długo nie zapomni...
Zaczęło się niewinnie. Pani Adela kupiła bilet, spakowała niezbędne rzeczy i – zgodnie z planem – rozpoczęła podróż z Krakowa do Łodzi. Wszystko przebiegało zgodnie z planem, aż do momentu, w którym autobus zjechał na krótki postój w miejscu obsługi podróżnych (MOP), pomiędzy Częstochową a Łodzią.
Kierowca do określenia długości trwania postoju użył [słów] "na papierosa". Chcąc skorzystać z okazji, udałam się do znajdującej się na MOP-ie toalety, a kiedy z niej wyszłam, zobaczyłam tylko tył mojego autobusu, wyjeżdżającego na autostradę – opisuje "Wyborczej" pani Adela.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kobieta twierdzi, że wróciła z toalety po ok. 10 minutach. Była zszokowana faktem, że autobus odjechał bez niej. W dodatku, razem z kierowcą i pasażerami, odjechał plecak kobiety, a w nim – jej dokumenty i klucze.
Pasażerka natychmiast zaczęła dzwonić na numer polskiej infolinii Flixbusa. Ale, ponieważ była niedziela, nikt nie odbierał telefonu. Dodzwoniła się dopiero następnego dnia. Z miejsca postoju odjechała dzięki życzliwości ludzi, którzy zgodzili się ją podwieźć do Łodzi.
Gdzie jest plecak?
"Gazeta Wyborcza" rozmawiała z panią Adelą 4 marca, a więc po ponad tygodniu od feralnej podróży. Okazuje się, że nadal nie ustalono, gdzie się podział plecak pasażerki.
Pani Adela wysłała maila i wykonała serię telefonów. Jedyne, co udało jej się uzyskać, to ustna deklaracja, że zgłoszenie zostało przyjęte. Kobieta jest oburzona tym, jak ją potraktowano.
[...] Jedyne z czym się spotkałam, to opryskliwe komentarze pracowników obsługi klienta, obwinianie mnie (...) za zaistniałą sytuację i słuchanie w kółko tych samych formułek – przekonuje pasażerka.
Sytuację dodatkowo komplikuje fakt, że – jak twierdzi pani Adela – "do działu rzeczy znalezionych nie ma podanego żadnego kontaktu zarówno na polskiej, jak i niemieckiej i angielskojęzycznej stronie".
Odpowiedź Flixbusa
"Wyborcza" poprosiła Flixbusa o komentarz w tej sprawie. – Kierowcy nie mają obowiązku sprawdzania liczby pasażerów na każdym przystanku – podkreślono w odpowiedzi.
Z informacji uzyskanych od naszego partnera obsługującego trasę wynika, że kierowcy zjechali na MOP w celu uzupełnienia Ad-Blue i nie ogłaszali przerwy dla pasażerów. [...] Pasażerka nie powiadomiła kierowców o tym, że oddala się od autobusu, więc nie mieli oni świadomości jej nieobecności.
Pani Adela nie zgadza się z wersją zdarzeń przedstawioną przez firmę. Podkreśla, że nie jest prawdą, jakoby kierowcy nie ogłaszali przerwy dla pasażerów.
Co więcej, okazuje się, że nadal trwają poszukiwania plecaka pasażerki. "Z przykrością informujemy, że z informacji naszego partnera obsługującego tę trasę wynika, iż kierowcy podczas sprzątania pojazdu nie odnaleźli rzeczy pasażerki. Aktualnie podejmujemy wszelkie możliwe działania w celu ustalenia losu zaginionego bagażu" – zapewniła przedstawicielka Flixbusa.