Przypomnijmy, że do śmiertelnego wypadku doszło w Poznaniu w czwartek 9 lutego na ul. Dąbrowskiego 16. Zginęła 27-letnia rowerzystka potrącona przez samochód osobowy, którym kierował 35-letni obywatel Białorusi.
Kobieta poruszała się po oznakowanym i oświetlonym przejeździe rowerowym. Uderzył w nią kierowca samochodu osobowego.
Według przepisów, kierowca miał obowiązek zatrzymać się przed przejściem i umożliwić rowerzystce bezpieczny przejazd. 35-letni kierowca Skody został zatrzymany i aresztowany na trzy miesiące.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jak relacjonowała policja, w laboratorium potwierdzono, że kierowca znajdował się pod wpływem środków odurzających. 35-letni Białorusin usłyszał zarzut spowodowania śmiertelnego wypadku pod wpływem środków odurzających i palenia marihuany, której stężenie w jego krwi odpowiadało obecności ponad pół promila alkoholu. Grozi mu do 12 lat więzienia.
Zabił 27-letnią kobietę. Teraz wyszedł na wolność
W sprawie tego wypadku pojawiły się teraz sensacyjne informacje. Jak ustaliła "Gazeta Wyborcza", w sierpniu decyzją sądu mężczyzna niespodziewanie wyszedł z aresztu. Rodzina ofiary obawia się, że mężczyzna ucieknie na Białoruś i nigdy nie poniesie konsekwencji.
Jesteśmy zszokowani decyzją sędziego. Jako rodzina tracimy prawo do sprawiedliwego procesu - mówi "Wyborczej" Paweł, brat zmarłej.
Jak czytamy, sędzia Zbyszko Mielnik stwierdził, że skoro prokuratura zebrała już materiał dowodowy (do przesłuchania został jeden świadek, uzupełnienia wymaga też opinia biegłego), to śledztwo aż do rozpoczęcia procesu może się toczyć już pod nieobecność podejrzanego.
Czytaj także: Przyszli na SOR. "Byli przerażeni jak małe dziewczynki"
Prokurator później zreflektował się i wydał zakaz opuszczania kraju dla Białorusina. Sęk w tym jednak, że nie wiadomo, gdzie obecnie przebywa mężczyzna. Z aresztu wyszedł we wtorek wieczorem, a zakaz opuszczania kraju nałożono na niego dopiero w środę.