O sprawie pisze właśnie m.in. amerykańska gazeta "Fort Worth Star-Telegram". Koszmar rozegrał się we wtorek, 20 czerwca, kiedy listonosz pełnił obowiązki zawodowe.
Tego dnia na zewnątrz panowały okropne upały. Żar lał się z nieba. Było ponad 40 stopni Celsjusza.
Listonosz zmarł podczas doręczania listów. Przyczyną najpewniej kolosalne upały
Eugene Gates Jr. nawet nie przypuszczał, że wychodząc rano z domu, już nigdy do niego nie powróci. 66-latek, jak zawsze, sumiennie dostarczał listy i paczki na terenie dzielnicy Lakewood. Robił to przez 40 ostatnich lat.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Na podwórku jednego z klientów nagle osunął się na ziemię i stracił przytomność. Przestał oddychać. Świadek zaczął wykonywać resuscytację krążeniowo-oddechową.
Wezwał też pogotowie, które zawiozło 66-latka do szpitala. Niestety tam listonosz zmarł. Pozostawił po sobie zrozpaczoną żonę, dzieci, wnuki oraz dalszą rodzinę. Bliscy czekają na wyniki sekcji zwłok. Podejrzewają jednak, że wszystko przez upały.
Pracodawca wydał już oficjalne stanowisko w sprawie zgonu. "Służba pocztowa jest głęboko zasmucona wczorajszą śmiercią przewoźnika listów z urzędu pocztowego Lakewood. W tej chwili nasze myśli są z jego rodziną, przyjaciółmi i współpracownikami" - napisano w oświadczeniu.
Z kolei Kimetra Lewis, prezes oddziału National Association of Letter Carriers w Dallas, poprosiła listonoszy, aby w najbliższych, upalnych dniach zachowali nadzwyczajne środki ostrożności, czyli pili dużo wody i robili sobie często przerwy w cieniu.
Na Twitterze opublikowano nagranie, na którym widać pracującego 66-latka na krótko przed śmiercią. Wideo zebrało wiele przejmujących komentarzy.