Około 200 rolników zgromadziło się przed budynkiem Urzędu Wojewódzkiego w Lublinie. Na parkingu ustawiona została scena, ciągnik oraz szereg banerów nawiązujących do problemów, z którymi zmaga się rolnictwo, a także stół z polską żywnością. Na początek delegacja protestujących udała się na spotkanie z wojewodą Krzysztofem Komorskim. Obecni byli też wicewojewodowie Wojciech Wołoch i Andrzej Maj, a także Dyrektor Generalny Jarosław Szymczyk.
Rolnicy przekazali wojewodzie chleb oraz sok z malin pochodzących z naszego regionu. Po trwających kilkanaście minut rozmowach na temat postulatów, w tym trapiących producentów owoców miękkich, których zagłębie jest w naszym regionie, wojewoda został zaproszony na zewnątrz, do pozostałych zgromadzonych.
Brałem pod uwagę to, jak będzie wyglądało to zgromadzenie, wszyscy sugerowali mi, abym uważał, bo będzie niebezpiecznie i żebym nie wychodził, gdyż obrzucą mnie jajkami. Ale jestem tutaj. (…) Nie mam żalu za żadne gorzkie słowo, które płynie w stronę rządu czy też mnie. Bo nie chodzi o to, aby się spierać, lecz aby realnie rozwiązać problem. Z mojej strony macie publiczne zobowiązanie, że będę prosił o to, aby przedstawiciel ministerstwa spotkał się też z waszym przedstawicielem – mówił wojewoda.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Krzysztof Komorski zapewniał, że służby wojewody robią wszystko, co się da, aby granica była dokładnie kontrolowana. Wymienił też produkty, które dzięki temu nie wjechały do kraju. Kiedy wskazał na kilkanaście ton malin, został wygwizdany przez protestujących. Podkreślali oni, że w Polsce produkowanych jest 110 tys. ton tych owoców. Tymczasem z krajów trzecich do naszego kraju wjechało już ich 75 tys. ton. W związku z tym, te kilkanaście ton ma być kroplą w odniesieniu do całego importu malin do Polski.
Jakbym był populistą, albo reprezentantem jednej z partii, powiedziałbym Wam wszystko, co chcecie usłyszeć. Ale ja uważam, że Wam się należy prawda. Możecie mnie wyzywać, możecie rzucać we mnie jajkami, ale nie powiem wam, że jest gotowe rozwiązanie z dnia na dzień – dodał wojewoda.
Rolnicy dodali, że gotowe rozwiązania zostały przekazane Michałowi Kołodziejczykowi. Następnie rozmowa zeszła na temat krzyża, który wojewoda zdjął w Sali Kolumnowej na początku swojego urzędowania. Delegacja rolników udała się nawet do budynku sprawdzić, gdzie został on przeniesiony. Wskazali, że jest to mała sala.
Wówczas Komorski zaznaczył, że w urzędzie wojewódzkim jest kilkadziesiąt sal, a w każdej wisi krzyż. Ci ludzie, którzy są innych wyznań, lub też nie mają żadnego wyznania, mają prawo do jednej jedynej sali, która jest wolna nie tyle od krzyża, lecz od wszystkich symboli religijnych. Gdyż religia nigdy nie powinna być narzędziem w dyskusji politycznej czy w administracji publicznej. Znajdują się tam jedynie symbole narodowe. Po raz kolejny też podkreślił, że swoim gabinecie nie zdjął krzyża, a cała afera została stworzona na potrzeby kampanii wyborczej.
Dyskusja na temat krzyża trwała kilkanaście minut. Rolnicy zażądali nawet, że jak do jutra krzyż nie wróci do Sali Kolumnowej, wówczas ustawią przed budynkiem kilkumetrowy krzyż. Wojewoda oznajmił, że żadnych gróźb się nie boi. Zaproponował, aby po wyborach wspólnie wybrali miejsce w budynku, gdzie ów krzyż zostanie zawieszony. Zaapelował jednocześnie, aby nie mieszać religii z polityką, biznesem czy też życiem publicznym. Przypomniał, że spotkanie dotyczy problemów w rolnictwie.
Po ok. pół godzinie Krzysztof Komorski podziękował rolnikom za rozmowę, wskazał, że nie chce nikogo dzielić na lepszych i gorszych, a z uwagi, iż w regionie odbywa się wiele akcji protestacyjnych, chce odwiedzić jak najwięcej zgromadzeń.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.