Siły Powietrzno-Kosmiczne (SPK) Federacji Rosyjskiej to jeden z trzech podstawowych rodzajów sił zbrojnych Rosji. Pozostałe dwa to Wojska Lądowe i Marynarka Wojenna. Oprócz nich, w siłach zbrojnych są jeszcze dwa samodzielne rodzaje wojsk: powietrznodesantowe i wojska rakietowe przeznaczenia strategicznego.
Trwająca od 24 lutego wojna w Ukrainie mocno naruszyła stan SPK. Przynajmniej pod kątem lotnictwa taktycznego i operacyjnego. Lotnictwo strategiczne, przeznaczone do uderzeń przy pomocy broni jądrowej, pozostało nienaruszone. A są to siły duże, wyposażone w ok. 136 maszyn trzech typów: Tu-22M3, Tu-95 oraz Tu-160.
Były pilot wojskowy, mjr Michał Fiszer, wyliczał w tygodniku "Polityka", że dwóch pierwszych typów maszyn Rosja posiada po 60. Reszta to wymienione na końcu Tu-160. Ponaddźwiękowe bombowce strategiczne dalekiego zasięgu, o zmiennej geometrii skrzydeł nazywane są "Białymi Łabędziami".
Przejdźmy jednak do lotnictwa taktycznego/operacyjnego. Nie licząc bowiem przypadków ostrzeliwania Ukrainy pociskami kierowanym z terytorium Rosji (do tego używane są bombowce lotnictwa strategicznego), w dotychczasowych działaniach wojennych były używane jednostki "mniejsze". Rosjanie sięgali przede wszystkim po myśliwce (np. Su-27, MiG-29), samoloty wielozadaniowe (np. Su-30), bombowce taktyczne Su-34 czy samoloty szturmowe, jak Su-24 i Su-25. Odnotowano także użycie ciężkiego myśliwca przechwytującego MiG-31, z którego odpalono pocisk hipersoniczny "Kindżał".
Liczby nie kłamią
Według rocznika Military Balance, Rosja dysponowała na początku bieżącego roku 1172 samolotami bojowymi. Z tego 180 były to myśliwce en bloc, ponad 472 maszyny przystosowane do walk powietrznych i ataków na cele naziemne i 264 samoloty szturmowe. Reszta to samoloty rozpoznawcze, bombowe, transportowe, tankowania powietrznego i inne. W zestawieniu z ok. 320 maszynami ukraińskimi (z tego ok. 70 myśliwców i 30 samolotów szturmowych), rosyjska przewaga powietrzna była przygniatająca.
W teorii wojska SPK powinny były zetrzeć ukraińskie lotnictwo z powierzchni ziemi i uzyskać całkowite panowanie w powietrzu w przeciągu pierwszego miesiąca wojny. Jednak teoria sobie, a praktyka sobie. Ukraińcy po pierwsze pokazali, że mogą być równorzędnymi przeciwnikami dla pilotów rosyjskich, którzy loty w warunkach bojowych wykonywali m.in. w Syrii, Czeczenii czy Gruzji.
Po drugie, Ukraińcy zostali przed wojną bardzo mocno doposażeni przez kraje zachodnie. Wśród uzbrojenia przekazywano w pierwszej kolejności ręczne wyrzutnie przeciwlotnicze. Polska zdecydowała o przekazaniu Ukrainie bardzo nowoczesnych zestawów przeciwlotniczych (pocisk + wyrzutnia) "Piorun".
Straty po obu stronach
Według holenderskich analityków, twórców strony oryxspioenkop.com, armia Władimira Putina straciła od początku inwazji 204 maszyny latające. Ok. 1/4 tej liczby to samoloty szturmowe i myśliwce. Do tego jeden transportowy An-26 i ponad 100 różnych dronów.
80 maszyn straciła zaś Ukraina. Z tego 36 to myśliwce i samoloty szturmowe, 4 samoloty transportowe, 11 helikopterów i 29 dronów. To ogromne straty. Gdyby nie dostawy samolotów z krajów Europy, (np. Su-25 z Bułgarii), z Siłami Powietrznymi Ukrainy byłoby, mówiąc kolokwialnie, krucho.
Różnice w sztuce taktycznej i operacyjnej
Jak więc wygląda na tym tle Rosja, będąca realną potęgą lotniczą? Dziennikarz "Nowej Techniki Wojskowej" Dawid Kamizela mówi o2.pl, że Rosjan przerosła wojna w Ukrainie. To, co sprawnie przećwiczyli w Syrii, nie wyszło, gdy zmieniła się skala działań i ruszyła inwazja na przeciwnika, który był przygotowany, wyszkolony i dobrze wyposażony.
Rosjanie zgromadzili wokół Ukrainy przed atakiem ponad 300 maszyn. Co się okazało? Nawet jeśli przyswoili jakieś zdolności podczas wojny w Syrii, to o nich zapomnieli. Poza tym część wyćwiczonych nawyków okazała się nieaktualna w Ukrainie. Walcząc w Syrii Rosjanie niejako "zapomnieli", że mogą trafić na przeciwnika, który "odda". To się stało w Ukrainie - mówi Kamizela.
Ekspert podkreśla, że np. Amerykanie, choć również używali lotnictwa w konfliktach asymetrycznych, takich jak Syria czy Afganistan, to mają także choćby ćwiczenia Red Flag, będące symulacją realnej walki z przeciwnikiem, będącym na ich poziomie. W ćwiczeniach tych biorą także udział siły powietrzne innych krajów, również z Europy. Podczas tych ćwiczeń, piloci bloku zachodniego pozorują loty w rolach agresorów i obrońców. A dodatkowo, Zachód ma świetnie rozpracowane wschodnie (głównie rosyjskie) systemy obrony przeciwlotniczej.
Dawid Kamizela opisuje również, jak podczas wojny w Libii kraje Zachodu (USA, Francja, Wielka Brytania) sprawdzały funkcjonowanie innych, niż Rosjanie modeli walki. Chodzi o ostrzał celów przy pomocy pocisków kierowanych, gdzie samoloty spełniają rolę osłaniającą. Do tego dochodzi - inaczej niż w Rosji - o wiele lepsze rozpoznanie i osłona radioelektroniczna własnych ugrupowań.
Nie spotkałem się z informacją, by Rosjanie latali dużymi formacjami, z towarzyszeniem rozpoznania, ochrony radioelektronicznej, czy tankowców powietrznych. Zwyczajnie nie mieli tego przećwiczonego, a to warunek konieczny w walce z przeciwnikiem na poziomie przynajmniej podobnym. Takim przeciwnikiem jest Ukraina - dodaje ekspert.
Mało sprzętu, mniej załóg
A przecież, jak przekonuje, członkowie armii Putina mają zarówno nowoczesne samoloty, jak i dobrych pilotów. Z tym zastrzeżeniem, że Rosjanie mają relatywnie niewiele uzbrojenia precyzyjnego i załóg przeszkolonych do jego użytkowania. Z tego powodu, braków w sprzęcie i braków wyszkolenia, Rosjanie szybko wrócili do używania niekierowanych bomb czy pocisków rakietowych.
Wywołało to jeszcze jeden problem. Skoro rosyjscy piloci niekoniecznie potrafili się posługiwać określonymi typami uzbrojenia, to musieli, jak mówi Kamizela, latać niżej i bliżej celu. A to naraża ich na wejście w zasięg systemów obrony przeciwlotniczej Ukrainy. Również wspomnianych już wyżej ręcznych zestawów przeciwlotniczych. Efekt był oczywisty: Ukraińcy, wyposażeni w dużą liczbę nowoczesnych pocisków strzelali do rosyjskich maszyn jak do kaczek. A im więcej zestrzelonych maszyn, tym mniej przeszkolonych pilotów czy załóg.
Widać - mówi dalej Kamizela - jak potrzebne są samoloty wczesnego ostrzegania. Dyrygenci dużych formacji, którzy w NATO są na porządku dziennym. Rosjanom, w zakresie lotnictwa taktycznego, brakuje też rozpoznania i osłony radioelektronicznej. Na samym początku konfliktu takie samoloty należące do NATO bardzo często latały nad Polską. Rosyjskie maszyny tego rodzaju można policzyć na palcach jednej ręki. Podobnie zresztą brakuje im tankowców powietrznych.
To jest jeden, żywy organizm. Na braki w wyszkoleniu nakładają się luki w całym tym zapleczu, które sprawia, że piloci zachodni latają rzadziej niż rosyjscy, są bardziej wypoczęci, krócej są w powietrzu. To wszystko składa się na to, że rosyjskie lotnictwo taktyczne jest dziś w tym punkcie, w którym jest - konkluduje ekspert.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.