Gdańscy strażnicy miejscy z Referatu IV patrolowali rejon Kokoszek. W trakcie patrolu otrzymali zgłoszenie od kobiety, która była świadkiem podrzucenia odpadów w pobliżu jednej z firm przy ulicy Bysewskiej.
Czytaj także: Przyjeżdżają ze Słowacji. Sypią się mandaty. "Nagminnie"
Funkcjonariusze natychmiast udali się na miejsce, gdzie spotkali się ze zgłaszającą. Kobieta wskazała polankę, na której zalegały śmieci: zniszczony tapczan, opony samochodowe oraz dwa worki z odpadami komunalnymi.
Przekazała także rysopis sprawcy, numery rejestracyjne oraz markę samochodu, którym przyjechał.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
31-latek nie spodziewał się wizyty mundurowych
Kilka dni później strażnicy dotarli do właściciela pojazdu. Zaskoczony 31-latek szybko przyznał się do winy. Wyjaśnił, że decyzja o wyrzuceniu odpadów na łąkę była podyktowana chęcią uniknięcia ewentualnych kosztów ich utylizacji.
Funkcjonariusze ukarali mężczyznę mandatem karnym i zobowiązali do uprzątnięcia wysypiska. Wyjaśnili także, w jaki sposób legalnie i zgodnie z przepisami można pozbywać się odpadów z gospodarstwa domowego.
Sprawca musiał również udokumentować, że posprzątane odpady trafiły na legalne wysypisko. Następnego dnia przedstawił strażnikom zaświadczenie z Punktu Selektywnej Zbiórki Odpadów Komunalnych (PSZOK) przy ulicy Jabłoniowej.
Jak sam przyznał: "tę lekcję ekonomii zapamięta na długo" - informuje gdańska straż miejska.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.