Do tragicznego wypadku doszło na warszawskiej Białołęce, na ul. Kąty Grodziskie, 30 lipca. Podczas prac remontowych na dachu bloku, jeden z robotników zdecydował się zrzucić ciężki, 30-kilogramowy kocioł gazowy z dachu, zamiast bezpiecznie go przenieść.
Metalowy element spadł na przechodzącego 18-letniego Dmytra, młodego Ukraińca, który wracał z pracy do domu. Chłopak walczył o życie przez kilka dni, ale niestety zmarł w szpitalu.
Dmytro był studentem, który przyjechał do Polski, aby kontynuować naukę i rozwijać swoje pasje. Tragicznego dnia wracał z pracy w Biedronce, gdzie dorabiał podczas wakacji. Od domu dzieliło go zaledwie 50 metrów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rodzina Dimy, w tym kuzynka Ivana, nie kryje rozpaczy i oburzenia. Kobieta podkreśla, że Dmytro miał przed sobą całe życie, które zostało brutalnie przerwane przez zaniedbanie pracowników remontowych.
Mariusz Olczak, narzeczony kuzynki Dimy, opisał w rozmowie z "Faktem" dramatyczne szczegóły wypadku. Dwóch robotników pracujących na dachu nie zabezpieczyło terenu budowy, a prowizoryczna taśma miała chronić jedynie rośliny przed budynkiem, nie zabezpieczając prac na wysokościach.
18-letni Ukrainiec nie żyje. Prokuratura zabrała głos
Prokuratura Okręgowa Praga Północ potwierdza, że zaniedbania pracowników doprowadziły do tragedii.
Zrzucony element ważący 30 kg uderzył w głowę 18-latka. Sprawca, który tego dokonał, pracownik firmy, nie zabezpieczył terenu remontu w żaden sposób. Już na drugi dzień po tej tragedii przedstawiliśmy mu zarzut spowodowania bezpośredniego niebezpieczeństwa utraty życia i ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. 18-latek miał masywne obrażenia głowy - mówi "Faktowi" prokurator Remigiusz Krynke, rzecznik Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga.
Grzegorz W., podejrzany o spowodowanie wypadku, przyznał się do zarzutu, twierdząc, że przed zrzuceniem kotła wielokrotnie upewniał się, czy nikt nie przechodzi pod budynkiem.
Śledczy zastosowali wobec niego dozór policyjny oraz zakaz opuszczania kraju i pracy na wysokościach. Prokuratura bada teraz, czy Grzegorz W. był pracownikiem wynajętej firmy remontowej, czy działał jako podwykonawca.
Po śmierci Dmytra prokuratura rozważa zmianę zarzutu na nieumyślne spowodowanie śmierci. Decyzja zależy od wyników sekcji zwłok i dodatkowych badań, które mogą potrwać kilka tygodni.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.