Afera dotycząca ukraińskiego zboża była jednym z najważniejszych tematów w polskiej polityce w ostatnich miesiącach. Po zniesieniu przez Komisję Europejską restrykcji na ukraińskie produkty rolne, takie jak rzepak, pszenica, kukurydza czy słonecznik, jednostronne embarga nałożyło kilka państw UE, w tym również Polska. Rozpoczęło to poważny spór dyplomatyczny, który ciągnął się tygodniami.
Tymczasem 14 grudnia oficjalnie ogłoszono rozpoczęcie negocjacji akcesyjnych do Unii Europejskie z Mołdawią oraz właśnie Ukrainą. Na polskiej scenie politycznej zaczęto mocno ten temat dyskutować, wskazując okazje, ale również zagrożenia wynikające z postępujących prac w kierunku włączenia Ukrainy do Unii Europejskiej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kołodziejczak ostro o ukraińskim zbożu. Konieczne "twarde weto"
Sporo do powiedzenia w tym temacie ma nowy wiceminister rolnictwa, Michał Kołodziejczak. Prezes Agrounii podczas rozmowy w radiu RMF FM wprost przyznał, że wejście Ukrainy do UE budzi spore niebezpieczeństwo dla polskich rolników.
[Wejście Ukrainy do UE] jest bardzo nie na rękę polskim rolnikom i przedsiębiorcom. Rolnictwo na Ukrainie jest zdominowane przez około 95 gospodarstw rolnych - to są holdingi, wielkie firmy, w rękach których jest połowa ziemi rolnej na Ukrainie. Jedno gospodarstwo ma wielkość 5-6 powiatów w Polsce. [...] Zamiast budować pewne obawy i niepokoje, stawiać twarde weto: nie przyjmiemy - to będzie, niestety, strata czasu. Musimy zdać sobie z tego sprawę - powiedział wiceminister rolnictwa.
Czytaj również: Zaczynają się zmasowane kontrole. Tego będą szukać
Jaki plan na rozwiązanie tej sytuacji ma Kołodziejczak? Jego zdaniem dobrym wyjściem byłoby zastosowanie embarga na eksport produktów rolnych do Polski. Poseł podkreślił przy tym, że w innym sektorze takie blokady były wcześniej nakładane nawet na nasz kraj, gdy ten dołączał do Unii Europejskiej.
- Na przykład tak, jak zrobiły to Niemcy, kiedy Polska wchodziła do UE, wtedy rynek pracy został zamrożony na 8 lat dla Polaków (…). Dzisiaj musimy mówić o tym, że produkty rolno-spożywcze z Ukrainy – te surowe i przetworzone – mają nie trafiać do Polski przez na przykład 20 lat po wejściu Ukrainy do UE. Możemy otworzyć drzwi i powiedzieć: zamykamy nasze gospodarstwa rolne, bo ich wegetacja nie będzie miała dla nas sensu. Myślę, że premier Donald Tusk doskonale zdaje sobie z tego sprawę. To jest człowiek, który słucha - stwierdził Kołodziejczak.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.