Działalność fiakrów nad Morskim Okiem jest krytykowana od lat. Przeciwnicy tego typu usług zarzucają góralom, że ci przeciążają konie. Uważają, że zwierzęta pracują zbyt długo, w nieludzkich warunkach, przewożąc zbyt dużą liczbę turystów.
Organizacje prozwierzęce (w tym m.in. Fundacja VIVA!) podkreślają, że "licznie pojawiające się w sieci zdjęcia i nagrania, które pokazują upadające, przemęczone konie nie są przypadkiem".
Fiakrzy bronią się z kolei, że "ich usługi są zgodne z prawem". Uważają, że odpowiednio zajmują się końmi, które mają traktować jak "członków rodziny". Na dowód tego pokazują zlecane przez nich badania weterynaryjne. Te mają świadczyć o bardzo dobrej kondycji zwierząt.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Polscy turyści wielokrotnie wyrażali się sceptycznie o konnych zaprzęgach nad Morskim Okiem, ale cały czas korzystają z usług fiakrów. Górale nie narzekają na płynność finansową swojego biznesu.
Z przewozów świadczonych przez fiakrów korzystają też zagraniczni turyści, w tym przyjezdni ze Słowacji. Skąd zainteresowanie przewozami konnymi u Słowaków?
Słowacy bardzo lubią odwiedzać Polskę również z powodu koni. Dorożki w Krakowie czy powozy w Zakopanem są symbolem turystycznej atrakcji, której na Słowacji brakuje - mówi nam Arkadiusz Kugler, polski przewodnik po Bratysławie.
Sami turyści ze Słowacji mają podzielone zdania na temat działalności fiakrów. Część pozytywnie wypowiada się o pracy górali. Niektórzy Słowacy uważają, że "tego typu działalność jest ciekawą atrakcją turystyczną", ale zaznaczają, że "konieczne jest kontrolowanie, czy konie są w dobrym stanie zdrowotnym".
Moim zdaniem to bardzo fajna sprawa i ciekawa atrakcja. Konieczne są jednak ścisłe regulacje. Taki przewóz powinien być dla konia bezstresowy, a zwierzęta nie powinny robić więcej, niż jednej trasy dziennie - mówi w rozmowie z o2.pl Lena, która korzystała z usług fiakrów w Polsce.
Lena podkreśla, że "na Słowacji nie ma takich atrakcji, a chętnie by z nich skorzystała". Z kolei Igor zauważa dwie strony medalu. Przyznaje, że "to świetny biznes", ale "nie podoba mu się, że konie nad Morskim Okiem są maltretowane".
Turyści ze Słowacji pozytywnie o fiakrach. Mają jedno "ale"
To sposób na dobry zarobek, jednak wiele zwierząt tam po prostu cierpi. Konie są maltretowane i przeciążone. Wiem, że coraz częściej zakazuje się takich praktyk. Moim zdaniem, to dobrze - tłumaczy nam słowacki turysta.
Niektórzy, pytani przez nas Słowacy uważają, że "to część obrazu Tatr, czy to się podoba czy nie". Porównują przejazdy fiakrów do wspinaczki na Gerlach czy Krupówek w Zakopanem.
Turyści ze Słowacji wskazują też, że "Morskie Oko stało się miejscem przetłoczonym, na co wpływają także przejazdy konnymi rikszami". Niektórzy proponują również konkretne rozwiązania, które miałyby "ulżyć pracującym zwierzętom".
Rozwiązaniem mogłaby być stacja przesiadkowa w połowie drogi do Morskiego Oka i ograniczenie liczny osób w tym miejscu ogólnie. To nie tylko przysłużyłoby się koniom. Liczba turystów nad Morskim Okiem jest nie do zniesienia - mówi w rozmowie z o2.pl Monica. Kobieta dodaje, że warto pomyśleć o "kolejce, która mogłaby być alternatywą dla działalności fiakrów".
Wśród turystów nie brakuje też opinii, że "zadbane konie mogłyby trafić do rzeźni, zamiast pracować na trasie do Morskiego Oka".
Jeżeli konie są zadbane, to ok. Lepiej, żeby trafiły do rzeźni? - pyta Susana, turystka ze Słowacji.
Dodajmy, że kwestia działalności fiakrów jest przedmiotem dyskusji władz Tatrzańskiego Parku Narodowego oraz Ministerstwa Klimatu i Środowiska. Strony uzgodniły, że na trasie do Morskiego Oka kursować będzie m.in. elektryczny bus, który ma wozić zainteresowanych turystów. Testy tego rozwiązania trwają.