To będzie jeden z najważniejszych dni w nowożytnej historii Turcji. Wyborom z uwagą będzie się też przyglądać świat. Ich wyniki mogą wpłynąć na kształt relacji międzynarodowych w Unii Europejskiej, w NATO, a prawdopodobnie także na Bliskim Wschodzie.
Recep Tayyip Erdogan (Partia Sprawiedliwości i Rozwoju - AKP), który rządzi krajem od 9 lat, ma poważnego rywala. To Kemal Kilicdaroglu, lider Republikańskiej Partii Ludowej, który jest kandydatem dość egzotycznej koalicji kilku ugrupowań.
Równie istotne będą też wybory do parlamentu. Turcja boryka się od dłuższego czasu z ogromnymi problemami, głównie natury społeczno-gospodarczej. Inflacja, wysokie bezrobocie, kryzys ekonomiczny i konieczność utrzymywania ogromnej liczby uchodźców z Syrii to najważniejsze z nich. Na to nałożyło się jeszcze katastrofalne trzęsienie ziemi z początku lutego.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Trzęsienie, jak mówi Karolina Wanda Olszowska, turkolożka z Uniwersytetu Jagiellońskiego, zaszkodziło Erdoganowi i jego partii. Pokazało niewydolność systemu. Poparcie dla prezydenta spadło, ale jeszcze nie na tyle, by był na straconej pozycji. Sondaże nie są jednak dla niego łaskawe.
Wybory w Turcji. Erdogan przegrywa w sondażach. Jest jedno "ale"
Na początku kwietnia przeprowadzony został sondaż wyborczy dający Kilicdaroglu 48,9 proc. głosów wyborców. Poparcie Recepa Erdogana sięgnęło 41,5 proc. Daje to kandydatowi opozycji bezpieczny zapas, by doprowadzić przynajmniej do drugiej tury. Ale jest jedno ważne "ale".
- Z sondaży nie możemy wyciągać daleko idących wniosków. W tureckich sondażowniach nie jest tak łatwo, bo mają one wyraźne zabarwienie polityczne: część jest proprezydencka, część – proopozycyjna. Ale problemem jest też to, że nie znamy ich metodologii, co każe mieć do nich ograniczone zaufanie - mówi o2.pl dr Karol Wasilewski, analityk ds. Turcji i pisarz.
Najważniejszy wniosek jest taki, że w tej chwili możemy spodziewać się dogrywki - dodaje.
Trzęsienie ziemi w Turcji. "Jedna osoba odpowiedzialna"
Wasilewski tłumaczy, że ważniejsze od wyniku wyborów prezydenckich może być to, kto zdobędzie parlament. I w tym kontekście istotne jest tragiczne trzęsienie ziemi, które nawiedziło 6 lutego Turcję i Syrię. Kosztowało ono życie ok. 60 tys. osób w obu krajach, a dla wydrenowanej tureckiej gospodarki było podwójnie tragiczne ze względu na liczone w miliardach dolarów szkody.
Trzęsienie szybko stało się obiektem walki politycznej. - Jest jedna osoba, która jest za to w pełni odpowiedzialna: Erdogan - mówił w lutym Kemal Kilicdaroglu. Zarzucił tym samym Erdoganowi, że kładąc nacisk na rozwój gospodarczy, jego rząd zaniedbał standardy bezpieczeństwa na rynku budowlanym. W efekcie budynki waliły się jak domki z kart, a pod gruzami ginęli ludzie.
Erdogan obiecuje odbudowę Turcji, ale opozycja zgodnie twierdzi, że władze się z tego nie wywiązują. Może to, jak twierdzi dr Wasilewski, oddać turecki parlament w ręce opozycji.
Ekspert podkreśla też, że ważnym elementem ostatecznego triumfu będzie zabieganie o głosy Kurdów. Kilicdaroglu nagrał nawet odezwę do Kurdów. To, jak mówi dr Wasilewski, zmyślna zagrywka, bo w tureckich wyborach Kurdowie bywali już "game changerami". W tym roku będą się liczyły także głosy ludzi młodych, należących do generacji Z.
Wideo z kuchni. Kim jest Kemal Kilicdaroglu, rywal Erdogana?
O ile Erdogan dał się poznać Europie przez kilkanaście lat rządów (jako premier i prezydent), Kilicdaroglu jest postacią mniej kojarzoną. Dr Olszowska przekonuje, że jest to polityk wyjątkowy pod tym względem, że wierzy w szeroką opozycję, w porozumienie ponad podziałami. Trudno powiedzieć, na ile pozwoli to rządzić, ale być może jest to jakiś pomysł na odebranie władzy AKP.
Na pewno nie jest to polityk wiecowy, porywający tłumy, w przeciwieństwie do Erdogana, który jest dobrym mówcą i umie zdobywać serca słuchaczy. Kilicdaroglu dobrze radzi sobie w za to mediach społecznościowych.
Do wyborców przemawia m.in. z... kuchni swojego mieszkania. Siedzi przy kuchennym stole w białej koszuli, bez marynarki, obok niego tulipanek, czyli turecka szklaneczka herbaty, w tle ścierki zwisające z piekarnika. Taki "ludzki" wizerunek zjednał mu wielu sympatyków, a publikowane na Twitterze filmy mają miliony wyświetleń.
Ludzie z jego Republikańskiej Partii Ludowej chcą integracji z UE. On sam, również euroentuzjasta, jest politykiem łączącym postulaty kemalistów, np. laickości państwa, z tym, czego oczekuje turecki naród.
Co ciekawe, sam przyznał w ostatnich dniach, że jest wyznania alawickiego. Jak mówi Olszowska, wybranie prezydenta pochodzącego z mniejszości religijnej byłoby czymś nowym w Turcji.
Erdogan z kolei dał się poznać jako osoba o dość tradycjonalistycznych, islamskich poglądach.
Wybory w Turcji. "Manipulacje będą na pewno"
Tak jak dr Wasilewski, Karolina Olszowska z Uniwersytetu Jagiellońskiego przewiduje drugą turę wyborów. Dodaje zarazem, że można spodziewać się manipulowania wynikami.
Nie spodziewam się dużych nieprawidłowości, ale przy tak niewielkich różnicach łatwo o manipulację. Będą zresztą na pewno. Wysoka Komisja Wyborcza nie pozwoliła w tym roku na używanie trudno zmywalnego tuszu, którym oznaczano palce głosujących - mówi Olszowska w rozmowie z o2.pl.
Tusz na dłoni miał być znakiem, że dana osoba już głosowała. Miało to być swoiste zabezpieczenie przez głosowaniem "na cztery ręce". Co nie zmienia faktu, że aby zagłosować, trzeba okazać - tak samo jak np. w Polsce - dokument tożsamości. Nazwisko głosującego znajduje się też na specjalnej liście.
W kontekście manipulacji Olszowska przywołuje też lutowe trzęsienie ziemi. - Było ogromnie dużo ofiar w ludziach, a miliony zmieniły miejsce zamieszkania, co daje możliwość manipulacji. Co ciekawe, pojawił się w tureckiej infosferze ogrom kont propagandowych przychylnych Erdoganowi - mówi.
Majowe wybory nazywa "wyborami o wszystko, przynajmniej dla Erdogana". Stawka, jak mówi, jest bardzo wysoka - już przy poprzednich pojawiały się głosy, że jeśli obecny prezydent przegra, to będzie musiał uciekać z kraju, bo grozi mu nawet postawienie przed Trybunałem Stanu.
Olszowska podkreśla również prymat spraw wewnętrznych i gospodarczych nad polityką zagraniczną. Opowiada, że w Turcji pojawił się niedawno sondaż, który mówił, że 98 proc. społeczeństwa żyje na granicy ubóstwa. To stawia w lekko uprzywilejowanej pozycji kontrkandydatów Erdogana i jego Partii Sprawiedliwości i Rozwoju.
Tak dobrej sytuacji opozycja jeszcze nie miała i jeśli przegra, to nie wiem, co musiałoby się stać, aby Parta Sprawiedliwości i Rozwoju straciła władzę. Opozycja jest obecna głównie w mediach społecznościowych, bo nie dostała czasu antenowego w państwowej telewizji tureckiej - mówi Olszowska.
Wybory w Turcji. Co jeśli Erdogan przegra?
Czego zatem można byłoby oczekiwać, gdyby Recep Erdogan oddał władzę? Być może próby porozumienia z prezydentem Syrii Baszarem al-Assadem i rozmów o powrocie syryjskich uchodźców do swojego kraju. Dużej zmiany w relacjach z Unią Europejską i NATO Olszowska się nie spodziewa. Być może także mniejszej "wojowniczości" Turcji na tle poprzednich rządów.
Nie należy spodziewać się diametralnych zmian w relacjach Turcji z NATO. Środowiska skupione wokół Kilicdaroglu chcą być częścią NATO - to, jak mówi ekspertka, nie podlega dyskusji. Tyle że Turcja ma nieco inne problemy niż Polska, Ukraina czy inne kraje Europy.
Racją stanu Turcji jest to, by nie angażować się w wojnę w Ukrainie. Wynika to, jak tłumaczy Olszowska, z punktu widzenia. Dla Turków najistotniejsza jest wojna w Syrii i to, by NATO mocniej się w nią zaangażowało. To konflikt, który dotyka ich tak, jak wojna w Ukrainie dotyka Polski, budzi ich żywsze emocje i przekłada się na postrzeganie bezpieczeństwa.
Z tego powodu – oraz tego, że koalicję tworzą ugrupowania o bardzo różnych poglądach na świat – trudno jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie, jak będzie wyglądała polityka turecka w razie wygranej Kilicdaroglu.
Oni nie chcą być ulegli wobec Zachodu, wiedzą, że to nie spodobałoby się tureckiemu społeczeństwu. Będą dążyć do tego, aby uznać tureckość Cypru. Jeśli nie będzie to polityka tak uległa wobec Putina i Rosji, to nie będzie też całkowitego odcięcia się - mówi ekspertka.
Nawet jeśli Partia Sprawiedliwości i Rozwoju odda władzę, to rządzić Turcją nie będzie łatwo. Opozycję dzieli bardzo wiele, niemal wszystko. To sześć partii, które mają bardzo różne poglądy: gospodarcze, społeczne i obyczajowe. Trudne było samo porozumienie ugrupowań, a wspólne rządzenie będzie jeszcze trudniejsze.
Łukasz Maziewski, dziennikarz o2.pl
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.