Pandemia koronawirusa w wielu krajach przybrała ostatnimi czasy na sile. W Stanach Zjednoczonych odnotowano w piątek rekordową liczbę ponad 100 tysięcy zakażeń w ciągu doby. Wiele zakażonych osób nie ma żadnych objawów choroby. Okazuje się jednak, że bezobjawowe zakażenie również może być groźne.
Czytaj także: COVID-19, grypa, przeziębienie. Jak odróżnić objawy?
Uwagę na powikłania u bezobjawowych pacjentów zwrócili naukowcy z USA. Uczeni z Houston Medical Institute przebadali tysiące osób zakażonych koronawirusem. Aż u 70 proc. osób, które przebyły zakażenie bezobjawowo, pojawiły się powikłania. Jak twierdzą naukowcy, mogą one wystąpić nawet 4 miesiące po wygraniu z chorobą. Wyjaśniają, że problemy, które zauważyli, wynikały ze zniszczenia układu nerwowego.
Wiele osób traciło smak i węch po przebytej infekcji. To właśnie asumpt do rozpoczęcia badań. Niektórzy mieli problemy z pracą narządów, a jeszcze inni przechodzili zapalenie spojówek. U hospitalizowanych pacjentów dostrzegano niekiedy dezorientację i utratę pamięci.
Czytaj także: Lockdown. Co konkretnie oznacza? Jakie restrykcje?
Sytuacja pandemiczna na całym świecie jest trudna. Kolejne kraje decydują się na ogólnokrajowy lockdown. Od początku pandemii koronawirusem zakaziło się prawie 46 milionów ludzi. Niestety niespełna 1,2 mln osób poniosło śmierć. 20 proc. wszystkich zakażeń stanowią przypadki z USA.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.