Fałszywe leki na COVID-19. Patologia na rynku farmaceutycznym
O tym, jak nieuczciwe firmy wykorzystują strach ludzi przed pandemią koronawirusa, mówił w rozmowie z "Faktem" Zbigniew Fijałek, ekspert z Zakładu Farmacji Kryminalistycznej Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
Proszę sobie wyobrazić, że w tzw. darknecie oferowane jest osocze ozdrowieńców. Ceny opakowania wynoszą od 10 tys. do 15 tys. [40-60 tys. zł - przyp. red.] - powiedział "Faktowi" prof. Zbigniew Fijałek.
Ekspert skomentował informacje o "maseczkach zwalczających wirusa", które są reklamowane. Jak powiedział, maseczki nie zwalczają wirusów.
Jeżeli maska jest nasączona alkoholem i my mamy wciągać powietrze poprzez ten alkohol, to póki on nie wyschnie, rzeczywiście będzie zabijać wirusa. Ale to działanie alkoholu, nie maski. Nie ma takiej maski, która zabija wirusa - powiedział Zbigniew Fijałek.
Czytaj także: Domowe maseczki. Chronią lepiej, niż się wydawało
Ekspert z Zakładu Farmacji Kryminalistycznej przypomina także, że nie ma leku na COVID-19, który zwalczałby koronawirusa. Leki, które są dopuszczone przez Europejską Agencję Leków, łagodzą objawy COVID-19, ale nie zabijają wirusa.
Czytaj także: Podali mu szczepionkę na COVID-19. Dramatyczne wieści
Przestępczość farmaceutyczna kwitnie zwłaszcza w internecie. Nieuczciwi sprzedawcy wykorzystują niewiedzę ludzi oraz ich paniczny strach przed koronawirusem. W ten sposób pojawia się wiele fałszywych leków na COVID-19.
Prof. Zbigniew Fijałek przytacza badania Obserwatorium Cyberprzestępczości przy Australijskim Uniwersytecie Narodowym. Okazuje się, że odkryto aż 650 ofert różnego rodzaju. Chodzi o produkty, które mają "wyleczyć" koronawirusa. Są bardzo drogie, jak wspomniane już osocze ozdrowieńców za blisko 60 tys. zł.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.