Szpital na Narodowym miał być nadzieją i wsparciem w walce z COVID-19. Jak się okazało po relacji jednego z lekarzy tam pracujących, pacjentów tam praktycznie nie ma, a kryteria przyjęcia są dość rygorystyczne.
Mowa tu o ponad 200 wolnych miejscach. Z relacji anonimowego lekarza wynikało, że na 300 łóżek jedynie ok. 25 jest zajętych. Szpitalom tymczasowym przyjrzano się więc ponownie.
Okazało się, że zasady przyjmowania pacjentów do szpitala na Stadionie Narodowym uległy zmianie. Do tej pory wykluczeni byli ci, którzy mieli oprócz COVID-19 zapalenie płuc, jak poinformowało RMF FM, wykreślono ten warunek i tacy chorzy będą mogli ubiegać się o miejsce w szpitalu tymczasowym.
Ponadto pacjent nie musi mieć już własnych badań obrazowych. To również dość znacząca zmiana, bo usprawni proces przyjmowania chorych, którzy teraz będą mogli przyjechać prosto z SOR-u.
Czytaj także: Kiełbasa zniknie ze sklepów? To już pewne
Lekarze uważają jednak, że takie zasady powinny obowiązywać od dawna. Wiele placówek musiało zmagać się z przepełnieniem, a karetki stały w kolejkach na SOR. W tym czasie w szpitalu tymczasowym na Stadionie Narodowym były miejsca, ręce do pracy i zaledwie kilku chorych.
Minister zdrowia Adam Niedzielski podczas konferencji prasowej w środę odniósł się do sprawy. Tłumaczył, że szpitale tymczasowe są przygotowane przede wszystkim na trzecią falę zachorowań, która ma nadejść już w lutym. Mają być ostatnią "linią obrony".
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.