Niewielki Izrael ma znakomite wyniki w szczepieniach. Co sprawia, że w tym liczącym około 9 mln ludzi kraju akcja przebiega tak sprawnie? O komentarz poprosiliśmy Karolinę Minsts, Polkę od lat mieszkającą w Izraelu i autorkę bloga Israel Friendly.
Kilka kroków do sukcesu
Minsts przekonuje, że na sukces Izraela złożyło się kilka czynników. Pierwszym jest szybka reakcja na pojawienie się szczepionki. Władze Izraela podpisały umowę z firmą Pfizer w lipcu, przed zakończeniem badań szczepionki. Ale to nie wszystko. Drugą kwestią jest reakcja społeczeństwa.
Nie byłoby miliona zaszczepionych także bez współpracy Izraelczyków. Wszyscy moi znajomi, także rodzina, patrzyli na początku na szczepionki z rezerwą. Kampania w mediach i poczucie bliskiego przełomu doprowadziło do tego, że Izraelczycy tłumnie pognali do przychodni - mówi o2.pl Karolina Minsts.
Szybkość i dostępność
Mints podkreśla także, że system zdrowia publicznego w tym kraju jest w części sprywatyzowany. Konkuruje ze sobą czterech dostawców usług medycznych. Każdy postarał się o szybkie przeszkolenie personelu, zamówienie dawek oraz o zapewnienie im odpowiednich warunków przechowywania. Z pewnością pomogły też, jak mówi Mints, dobre relacje z USA.
W tym momencie mamy na terenie całego kraju ponad 300 punktów szczepień. Nie tylko w przychodniach ale także w namiotach na placach i parkingach - mówi Polka.
Lekkie wyhamowanie
Mints podkreśla, że teraz Izrael czeka pewne wyhamowanie tempa szczepień, a kraj jest w przededniu decyzji o ponownym lockdownie. Izraelczycy czekają na kolejne dostawy szczepionki a muszą także zachować bazę dla osób oczekujących na drugą dawkę. Przy ponad milionie już zaszczepionych osób, będzie to wymagało dużej pracy.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.