Pochopne decyzje, mogące wywołać drugą falę epidemii nie są pożądane. Państwom członkowskim Unii Europejskiej zależy na jak najszybszym odrodzeniu się gospodarki. Z tego powodu ostrożnie dobierają państwa, dla których ponownie otworzą swoje granice.
Na stole są podobno dwie listy, informuje "New York Times". Obie obejmują Chiny, a także państwa rozwijające się, takie jak Uganda, Kuba i Wietnam. Obie zaś wykluczają Stany Zjednoczone i inne kraje, które zostały uznane za najbardziej ryzykowne ze względu na wciąż nieopanowane rozprzestrzenianie się koronawirusa, jak Rosja i Brazylia.
Sytuacja odwróciła się o 180 stopni. Jeszcze w marcu, kiedy to Europa stanowiła epicentrum pandemii, prezydent Trump postanowił wziąć sprawy w swoje ręce i zadecydował o wstrzymaniu przyjazdów z Europy do USA. Wtedy uzasadniał, że to niezbędne posunięcie dla ochrony Stanów Zjednoczonych, które w tym czasie miały niewiele ponad tysiąc potwierdzonych przypadków. Po upływie kliku miesięcy to USA są w znacznie trudniejszej sytuacji.
Zakaz wjazdu Amerykanów do Unii Europejskie wiąże się z licznymi konsekwencjami. Państwa odczują to zarówno w sferze gospodarczej, jak i kulturowej i geopolitycznej. Straty będą wiązać się m.in. z brakiem Amerykańskich turystów, którzy chętnie odwiedzali Europę latem oraz podróżujących służbowo.
Selekcja państw stanowi wyzwanie. Nadrzędna wydaje się jednak chęć przywrócenia wewnętrznej harmonii Unii Europejskiej i powolnego otwierania się na świat, nawet jeśli zagraża to zgrzytom dyplomatycznym z sojusznikami.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.