Kiedy Andreas Riedel próbował wypłacić gotówkę z bankomatu, nie spodziewał się, że rutynowa czynność zamieni się w prawdziwy koszmar. Ku jego zaskoczeniu, urządzenie zatrzymało kartę płatniczą. "I nagle moja karta zniknęła" — relacjonuje cytowany przez "Bild".
Przeczytaj też: Taksówkarz udawał awarię. Uratował seniorkę przed "policjantką"
Mężczyzna szybko skontaktował się z bankiem, gdzie usłyszał szokującą wiadomość: został uznany za zmarłego. "Ale przecież żyję i mam się dobrze!" — powiedział Niemiec z niedowierzaniem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wizyta w banku: "Rozmawiasz z martwym człowiekiem"
Niemiec osobiście udał się do oddziału Volksbanku w Berlinie, by wyjaśnić fatalne nieporozumienie. Z przymrużeniem oka rozpoczął rozmowę przy ladzie: "Rozmawiasz z martwym mężczyzną" — rzucił do pracownicy banku. Niestety, sytuacja nie była dla niej powodem do żartów.
Konieczne było ponowne zamówienie karty bankowej i kredytowej. Ponadto wszystkie wstrzymane zlecenia stałe trzeba było aktywować od nowa. "To było jak cios w brzuch" — przyznał "Bildowi" 66-latek, nie kryjąc frustracji.
Pomyłka funduszu emerytalnego: akt zgonu nie tej osoby
Źródłem zamieszania okazał się niefortunny błąd w dokumentach. Po śmierci byłej żony mężczyzny, akt zgonu został przekazany do funduszu emerytalnego VBL. Niestety, dokument omyłkowo przypisano do jego danych.
Nie mieli nic lepszego do roboty, niż ogłosić mnie martwym i poinformować o tym mój bank — skwitował rozgoryczony.
Co gorsza, wstrzymano również wypłatę jego dodatkowej emerytury na dwa miesiące.
Zawiedzione zaufanie i opóźnione przeprosiny
Choć fundusz emerytalny oficjalnie przyznał się do pomyłki i zapewnił, że sprawę naprawiono, Andreas Riedel wciąż czuje się rozczarowany.
Niestety, doszło do błędu. Akt zgonu byłej żony pana Riedla został błędnie mu przypisany. Sprawa została już skorygowana - przekazał Mathias Schwardt, rzecznik VBL.
Fundusz przeprosił też 66-latka na piśmie. Jednak dla Riedla to nie koniec kłopotów.
To tak, jakby przewrócili szklankę wody, a potem mówili, że nikogo tu nie było. Problem nadal trwa, a ja wciąż nie mam swojej karty — podsumował z goryczą.
Przeczytaj też: Śmierć w markecie. Ukradł butelkę alkoholu, wypił i zmarł
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.