Zacznijmy od tego, że na SOR-ach nie obowiązuje zasada kolejności zgłoszeń. Zamiast tego, personel medyczny stosuje system triażu, który polega na wstępnej ocenie stanu pacjenta i odpowiedniej segregacji. Pacjenci otrzymują kolorowe bransoletki, które określają priorytet przyjęcia.
Triaż dzieli pacjentów na kategorie:
- Czerwony (najwyższy priorytet) – pacjenci w bezpośrednim zagrożeniu życia, wymagający natychmiastowej interwencji.
- Pomarańczowy – pacjenci w poważnym stanie, którzy mogą wymagać szybkiej interwencji.
- Żółty – pacjenci w umiarkowanie poważnym stanie, wymagający pomocy w ciągu kilku godzin.
- Zielony – pacjenci w stanie stabilnym, mogący czekać dłużej na pomoc.
- Niebieski – pacjenci z mało poważnymi dolegliwościami, mogący być skierowani do lekarza pierwszego kontaktu lub na oddział o niższym priorytecie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rzeczywistość pacjentów na SOR-ach
Pan Mariusz ma 47 lat. Mężczyzna doświadczył realiów SOR-u w Szpitalu Uniwersyteckim nr 1 w Bydgoszczy podczas ostatniego długiego weekendu.
Pierwszeństwo mają dzieci. Jest jeden ortopeda i poszedł na oddział, bo przyjmuje dziecko do zabiegu i nie wiadomo, kiedy zejdzie. Mam czekać około 6h, jeśli nie dojdzie następne dziecko. Proszę zobaczyć, jaka jest kolejka, a ortopedy nie ma. W rejestracji powiedziano mi, że może lepiej gdybym pojechał do innego szpitala. Zamiast być coraz lepiej, jest coraz gorzej – mówił w rozmowie z "Faktem" pan Mariusz.
Podobne doświadczenie miała 51-letnia pani Małgorzata, która z urazem nogi czekała na pomoc ponad sześć godzin.
Coś mi się stało z nogą, chyba mocno stłukłam i muszę uzbroić się w cierpliwość. Ostatnio w szpitalu wojskowym czekałam ponad 6h. Więc to chyba norma. Mamy godzinę 21, około 2-3 może otrzymam pomoc. Dramat – mówi "Faktowi" pani Małgorzata z Bydgoszczy.
Problemy z długim czasem oczekiwania nie ograniczają się do starszych placówek. Nowo otwarty SOR w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym w Poznaniu miał być wzorem dla innych, jednak rzeczywistość okazała się inna.
Pani Lidia przyjechała z córką, która mogła potrzebować szwów i usłyszała, że czas oczekiwania wyniesie około sześciu godzin. Zdecydowała się więc na inny szpital, gdzie zostały przyjęte w dwie godziny.
Jestem zdziwiona, że wielki nowoczesny SOR działa gorzej niż w starym szpitalu - mówiła "Faktowi" pani Lidia.
Przyczyny problemów
Personel często podkreśla, że głównym problemem jest niewystarczająca obsada medyczna. Lekarze są zmuszeni do pracy na oddziałach oraz obsługi nagłych przypadków, które przywozi pogotowie.
Dodatkowym problemem jest fakt, że wielu pacjentów trafia na SOR z drobnymi dolegliwościami, jak katar czy przeziębienie, które powinny być leczone w punktach doraźnej pomocy medycznej. Niestety, te punkty są czynne tylko wieczorami i nocami, a pacjenci często nie potrafią ocenić swojego stanu zdrowia i w obawie wybierają SOR.
Co dalej?
Sytuacja na Szpitalnych Oddziałach Ratunkowych od lat nie ulega poprawie. Pacjenci, lekarze i personel medyczny liczą na systemowe zmiany, które poprawią efektywność działania SOR-ów. Wymaga to jednak skoordynowanych działań na poziomie krajowym, które uwzględnią potrzeby pacjentów i ograniczenia personelu medycznego. Czy doczekamy się tych zmian? Czas pokaże.