W gminie Karnice w województwie zachodniopomorskim miały miejsce sceny rodem z horroru. Właśnie tam rodzice z rocznym dzieckiem szukali egzorcysty. O pomoc prosili przechodniów, aż trafili na panią Justynę z Cerkwicy. Kobieta opowiedziała o tym zdarzeniu reporterowi "Faktu".
Wyszłam z pracy i przed kościołem zatrzymał mnie kolega. Stał razem z mężczyzną i kobietą, która trzymała śpiące dziecko na ręku. Ta kobieta zapytała mnie, czy znam jakiegoś egzorcystę. Mówiła, że oni szukają pomocy, bo dziecko jest opętane przez jakiegoś demona - mówiła pani Justyna w rozmowie z "Faktem".
Matka wspomniała, że demon wpłynął także na jej męża, a ona, jako jedyna świadoma sytuacji, musi szukać pomocy u egzorcysty. Pani Justyna była zaskoczona nietypowym pytaniem o pomoc. Zarekomendowała spotkanie z księdzem oraz wizytę w szpitalu w Gryficach.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Odjechałam z miejsca, w którym było małżeństwo. Ale po chwili zobaczyłam, że ta pani chodzi po drodze i zatrzymuje samochody. Zawróciłam, zatrzymałam się na parkingu, skąd mogłam obserwować parę. Chciałam zobaczyć, co będą robić dalej - dodała pani Justyna.
Rodzice bili dziecko gałęziami
Pani Justyna widziała, że para długo rozmawiała z jednym z kierowców, który zatrzymał się na parkingu. Gdy mężczyzna wysiadł z samochodu, rodzina szybko skierowała się do swojego auta i odjechała w pośpiechu. Pani Justyna zdążyła zanotować numer rejestracyjny ich pojazdu. Mężczyzna, który zaniepokoił się całą sytuacją, powiadomił policję.
Postanowiłam wrócić do domu, ale mijając Mojszewo zauważyłam ich znowu. Szli przez łąkę w kierunku lasu. Po około 10 minutach zobaczyłam policjanta, który wychodził z lasu, niosąc na rękach dziecko. Było zawinięte w jego bluzę - wyznała rozmówczyni "Faktu".
Jak informuje dziennik, policjanci mieli odnaleźć rodziców, którzy, bijąc dziecko gałęziami po ciele przeprowadzali "rytuał oczyszczenia". Chwilę później na miejscu zjawił się drugi patrol policji, a następnie przybyły dwie karetki pogotowia.
Szukali egzorcysty. Grozi im więzienie
Pani Justyna wyznała, że na szczęście wszystko zakończyło się pomyślnie i dziewczynka jest cała i zdrowa. Początkowo zarówno rodzice, jak i dziecko zostali przewiezieni do szpitala w Gryficach. Po przeprowadzeniu badań mama dziewczynki została umieszczona na oddziale psychiatrycznym, natomiast jej partner trafił do aresztu.
Obecnie sprawą zajmuje się Prokuratura Rejonowa w Gryficach. Prokurator Piotr Wieczorkiewicz wyjaśnił reporterowi "Faktu", że czynności procesowe prowadzone są w kierunku narażenia człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, w sytuacji, gdy sprawca miał obowiązek opieki nad osobą narażoną na niebezpieczeństwo. Parze grozi kara od trzech miesięcy do pięciu lat więzienia.
Czytaj także: Kobieta, która przeżyła śmierć kliniczną, zobaczyła przyszłość. "Złoty wiek ludzkości"