Tony Eyles chciał zapłacić za śniadanie w McDonald's w środę o 5:30 czasu lokalnego. Mieszkaniec Vancouver skorzystał z opcji drive-thru, ale kiedy miał zapłacić, upuścił kartę płatniczą. Wyszedł z samochodu i schylił się po zgubę, a wtedy jego samochód ruszył i przygniótł go do ściany restauracji.
Koszmarna scena rozegrała się na oczach pracowników McDonald's. Pospieszyli z pomocą, jednak obrażenia 42-latka były zbyt rozległe i zmarł na miejscu. Według policji świadkowie tragedii wciąż nie wyszli z szoku.
Gdy słyszymy o śmiertelnym wypadku samochodowym, zwykle jest to kolizja z innym pojazdem. Ale żaden inny pojazd nie był w to zamieszany, to bardzo dziwny wypadek - powiedziała w rozmowie z lokalnymi mediami Tania Visintin, policjantka z Vancouver.
Przyjaciele zmarłego otworzyli dwie zbiórki pieniędzy na rzecz wdowy i dzieci. Tony Eyles osierocił 8-letniego syna i 6-letnią córkę. Rodzina podkreśla, że Tony był wzorowym ojcem, a razem z żoną Caitlin tworzyli zgrany i kochający się duet.
Czytaj też: Śmierć miliardera. Zginął z całą rodziną
Moja siostra jest absolutnie załamana, przykro na nią patrzeć. Byli najlepszymi przyjaciółmi, mieli doskonałe małżeństwo. Tony był wzorem męża i ojca, podziwiałem go - podkreśla szwagier zmarłego, cytowany przez radio citynews1130.