26-letni mężczyzna wraz z partnerką wypoczywali na greckiej wyspie Rodos. W poniedziałek 29 maja wybrali się na plażę. Jak poinformuje "Daily Mail", po południu pogoda znacznie się pogorszyła. Nad Rodos nadciągnęły się potężne ulewy i burze.
Prawie wszyscy plażowicze wyszli z wody, jednak mężczyzna pozostał na morzu mimo apeli docierających do niego z brzegu. W pewnym momencie w wodę trafił piorun, a ładunek elektryczny poniósł się po powierzchni, raniąc 26-latka. Mężczyzna spadł z deski głową do morza.
Na miejsce przybyły służby ratownicze, a mężczyznę z Wielkiej Brytanii przeniesiono na brzeg, gdzie ratownicy próbowali uratować mu życie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Gdy tylko się do niego zbliżyłem, zobaczyłem, że leży twarzą do wody, twarz była mocno posiniaczona. Od razu wiedziałem, że każda sekunda jest kluczowa i zacząłem ciągnąć go do brzegu. Kiedy go wyciągnąłem, zacząłem udzielać mu pierwszej pomocy - powiedział jeden ze świadków zdarzenia.
Zgodnie z relacjami pozostałych świadków, inni turyści namawiali mężczyznę do opuszczenia wody. Jego przerażona dziewczyna wraz z innymi plażowiczami podobno zaczęła wzywać pomoc po tym, jak nie mógł wydostać się z morza.
Ratownicy przybyli wkrótce potem i przeprowadzili wszystkie procedury resuscytacyjne, aby utrzymać go przy życiu. Niestety trochę później dowiedziałem się, że mu się nie udało - przekazał mężczyzna.
Ministerstwo wspiera rodzinę
Centralny Zarząd Portu Rodos wszczął dochodzenie w sprawie śmierci. Brytyjskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych i Wspólnoty Narodów napisało z kolei: "Wspieramy rodzinę Brytyjczyka, który zmarł na Rodos i jesteśmy w kontakcie z lokalnymi władzami".
Przypomnijmy, że w zeszłym roku jedna osoba zmarła, a druga została ranna po uderzeniu pioruna w górę Falakro w północnej Grecji.