W niedzielny wieczór 11 sierpnia 2024 roku doszło do dramatycznego zdarzenia na stacji kolejowej w Piastowie. Pan Stanisław pojechał do Pruszkowa odebrać swoją żonę Agnieszkę, która skończyła właśnie pracę w Biedronce. Chwilę przed północą małżeństwo wysiadło z pociągu na stacji w Piastowie. To tam rozegrał się dramat.
Kiedy para przechodziła obok budynku dworca, zaczepił ją siedzący pod parasolami mężczyzna.
To było trochę dziwne, bo nie znałam tego chłopaka. Zaczepił mnie. Nie wiem nawet, skąd znał moje imię. Może widział mnie w pracy, bo mamy imienne identyfikatory. Ciężko mi teraz powiedzieć — tłumaczy w rozmowie z "Faktem" zaczepiona kobieta.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pan Stanisław postanowił zapytać nieznajomego, skąd zna jego żonę. Kiedy próbował do podejść bliżej, usłyszał natomiast krótkie "po ch.. tu idziesz?". Tyle wystarczyło, aby rozwścieczyć mężczyznę. Nieznajomy niemal natychmiast ruszył w stronę pana Stanisława, po czym zadał mu kilka ciosów w twarz. Najprawdopodobniej użył do tego kastetu.
To była chwila. Obróciłem się na moment zobaczyć, gdzie jest żona i nawet nie wiem, kiedy dostałem. Uderzenie było tak mocne, że przez moment nie wiedziałem, co się dzieje - wspomina "Faktowi" pan Stanisław.
Tuż po napadzie pani Agnieszka wezwała policję. Funkcjonariusze spisali zeznania poszkodowanego małżeństwa i przeszukali okolicę, ale bez skutku - napastnik rozpłynął się w powietrzu. Pan Stanisław, mimo poważnych obrażeń, nie zdecydował się od razu na wezwanie karetki. Dopiero następnego dnia, gdy stan zdrowia uległ znacznemu pogorszeniu, trafił do szpitala, gdzie lekarze potwierdzili poważne obrażenia. Mężczyzna miał pęknięty łuk brwiowy, połamaną szczękę, zatoki nosowe oraz nos.
"Gdyby policjantów było więcej"
To zdarzenie wstrząsnęło mieszkańcami Piastowa, którzy od dawna zgłaszają problemy z bezpieczeństwem w rejonie stacji kolejowej. Wielu z nich boi się wychodzić z domu po zmroku obawiając się podobnych ataków. Mieszkańcy skarżą się na brak widoczności policji w mieście, szczególnie w miejscach, gdzie często dochodzi do aktów przemocy.
Dyżurny z komisariatu policji w Piastowie potwierdził w rozmowie z "Faktem", że choć funkcjonariusze starają się patrolować miasto, braki kadrowe utrudniają skuteczne działanie.
Gdyby policjantów było więcej, to na pewno byłoby bezpieczniej - wyjawił "Faktowi" dyżurny.
Brutalny atak na pana Stanisława jest przykładem rosnącego problemu z bezpieczeństwem w Piastowie. Jeśli nie zostaną podjęte odpowiednie kroki, podobne incydenty mogą stawać się coraz częstsze. Pozostaje mieć nadzieje, że apel mieszkańców o zwiększenie liczby policjantów i wprowadzenie dodatkowych środków ostrożności zostanie jak najszybciej wysłuchany i spełniony.