Chłopiec zaraził się rzadką amebą "zjadającą" mózg, nazywaną Naegleria fowleri. Zakażenie nastąpiło najprawdopodobniej w trakcie kąpieli dziecka w jeziorze Mead na pograniczu stanów Nevada i Arizona. Takie informacje przekazały władze południowej Nevady.
Urzędnicy nie podali dokładnych danych dziecka. Ujawnili tylko, że chłopiec miał mniej niż 18 lat. W ramach śledztwa ustalono, że zarazić mógł się na początku października. Objawy zaczęły się natomiast pojawiać tydzień później.
To pierwsza potwierdzona ofiara śmiertelna spowodowana zakażeniem Naeglerii Fowleri w Narodowym Obszarze Rekreacyjnym Lake Mead - zaznaczyli przedstawiciele parku.
Po tej tragedii głos zabrał dr Fermin Leguen, urzędnik ds. zdrowia okręgu południowej Nevady. - Moje kondolencje składam rodzinie tego młodego człowieka. Chcę zapewnić opinię publiczną, że ten rodzaj infekcji jest niezwykle rzadkim zjawiskiem, choć wiem, że w tej chwili nie przyniesie to pociechy rodzinie i przyjaciołom zmarłego - zaznaczył, cytowany przez CNN.
Nadal można się kąpać w jeziorze Mead
Ta tragedia tak naprawdę niczego nie zmieniła. National Park Service nadal będzie pozwalać na rekreacyjne kąpiele w jeziorze Mead. Podczas podejmowania takiej decyzji wzięto pod uwagę fakt, że "organizm istnieje naturalnie i powszechnie w środowisku, ale choroba jest niezwykle rzadka".
Jednak zawsze powinno się zakładać, że istnieje ryzyko za każdym razem, gdy wchodzi się do ciepłej słodkiej wody - zaznaczyła urzędniczka publicznej służby zdrowia w USA dr Maria Said.
Z oficjalnych danych wynika, że jest to już trzecia śmierć po zakażeniu amebą w USA w tym roku. Naegleria fowleri początkowo była spotykana jedynie w Indiach, Australii czy Afryce. Później pojawiła się również w innych regionach świata. W Polsce wykryto ją w jeziorach konińskich.