To był czarny weekend dla fok. Aż 35 martwych zwierząt wyrzuciło morze na polskie wybrzeże w ostatnich dniach maja. Jak podkreślają wolontariusze Błękitnego Patrolu WWF, to bardzo duża liczba. Polska ma około 400 fok.
Nikt nie jest w stanie ustalić dokładnej przyczyny śmierci zwierząt. Wolontariusze Błękitnego patrolu WWF podejrzewają jednak, że mogą mieć z tym związek niedawne ćwiczenia wojskowe na pobliskim poligonie.
Czytaj też: Uwaga turyści! Niebezpieczny proceder w Krakowie
Strzelanie nad Bałtykiem to śmierć zwierząt żyjących w wodzie, one są bardzo wrażliwe na dźwięk. Proszę rzucić granat do rzeki, natychmiast wypłynie kilkadziesiąt martwych ryb. One nie będą ranne, one będą ogłuszone. To samo jest z ssakami. Większość zgłoszeń była z regionu, gdzie przy plażach znajdują się poligony i odbywają się manewry wojskowe. Skala tego jednego tygodnia jest ogromna - podkreśla Wojciech Czuchryta z Błękitnego patrolu WWF.
Sześć ciał przeleżało na plażach przez tydzień. Mieszkańcy Ustki, Dębiny i Poddąbia zaczęli zgłaszać znalezienie martwych fok w piątek 28 mają, a truchła zniknęły z plaży dopiero w piątek 4 czerwca. Przez ten czas mieszkańcy okolicy i turyści oglądali powolny rozkład ciał na plaży.
Dotychczas przeciągnęli tylko fokę z brzegu pod skarpę i ludzie codziennie obserwują, jak dzikie zwierzęta wyciągają je coraz bardziej na środek plaży i zjadają, a sama foka z dnia na dzień coraz bardziej gnije i śmierdzi, roznosząc bakterie, wirusy i choroby na zwierzęta, które się do niej zbliżają - pisała oburzona mieszkanka okolicy do redakcji "Dziennika Bałtyckiego".
Skąd te opóźnienia? Urząd morski wyjaśnia, że wiedział o sprawie od początku, jednak nie było ani sprzętu, ani ludzi, których można było wysłać. Urząd posiada koparko-ładowarki, które zgarniają padlinę bez dotykania jej i przekazują potem firmie utylizacyjnej. A kiedy morze wyrzuciło na brzeg foki, operator rzeczonej koparko-ładowaki był na pięciodniowym szkoleniu.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.