W całej Polsce złodzieje kradną masło na potęgę. Problem miał nasilić się w ostatnim czasie zwłaszcza w Małopolsce. O szczegółach informuje Radio Kraków.
Prowadząca sklep w Nowej Hucie pani Jola twierdzi w rozmowie z rozgłośnią, że w ciągu miesiąca zginęło 60 kostek. Nie ma więc innego wyjścia niż chowanie masła za ladą. Produkt podaje sprzedawca, tak jak mięso, wędliny i sery. W innym wypadku sklep byłby rocznie stratny na kradzieży masła nawet kilka tysięcy złotych.
W tym momencie też zdarzają się kradzieże, ale w mniejszym stopniu – opisuje kobieta, cytowana przez Radio Kraków.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Obejrzyj także: Wywieźli ze sklepu 34 opakowania kapsułek do prania. Nietypowa kradzież w kujawsko-pomorskim
Masło ginie z półek sklepowych. "Kradzieże nie są zgłaszane, bo towar ma za niską wartość"
Sklepy stosują rozmaite wybiegi, aby zapobiec kradzieżom masła. Część umieszcza je przy stanowisku z alkoholem, inne tam, gdzie znajduje się dodatkowa kasa. Okazuje się, że problem dotyczy też masła klarowanego. Ze sklepu pani Agaty jednego dnia zniknęło 10 wiaderek.
Koszt 500 gramów takiego masła to 29,45 zł. Myślę, że to była typowa kradzież na zlecenie – podkreśla właścicielka w rozmowie z Radiem Kraków.
Policja wyjaśnia, że choć sklepy regularnie zgłaszają kradzieże, funkcjonariusze nie prowadzą szczegółowych statystyk dotyczących konkretnych produktów. Na to, że samo zgłaszanie kradzieży jest problematyczne, wskazuje rzecznik małopolskiego Związku Pracodawców Lewiatan Anna Leszczyńska.
Sklepy nie zgłaszają wszystkich kradzieży, bo mają za niską wartość i jeśli złodziej nie zostanie złapany za rękę, nie ma tego jak zgłosić – opisuje.
Sklepy starają się zapobiec kradzieżom. Naklejają klipsy i etykiety
Dyskonty i sklepy wielkopowierzchniowe starają się zapobiec kradzieżom za pomocą klipsów czy etykiet samoprzylepnych. Te wyłapywane są przez bramki akustyczno-magnetyczne.
Takie etykiety można naklejać na różnych powierzchniach, nie tylko na powierzchniach płaskich, ale również na cienkich metalizowanych, takich jak worki z kawą, folie, masło czy bombonierki. Jest to sposób, który bardzo dobrze działa, ale nie jest możliwy do zastosowania we wszystkich sklepach, bo w mniejszych osiedlowych sklepach takich bramek zazwyczaj nie ma – podsumowuje w rozmowie z Radiem Kraków Agata Leszczyńska.
Czytaj także: Drożyzna w polskich sklepach. Cena masła zwala z nóg
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.