Rosja po ponad roku od inwazji na Ukrainę - 24 lutego 2022 roku - jest już innym krajem. Codzienność ludzi w kraju zdominowały doniesienia z frontu i oficjalne informacje pomieszane z propagandą, którą reżim Władimira Putina karmi swoich rodaków. Ludzie mają jednak dostęp do internetu, komunikują się między sobą i wiedzą, że jest źle.
A władze robią wszystko, by obywateli przekonać, że wszystko idzie zgodnie z planem. Ewentualnie, że porażki na froncie to efekt interwencji NATO i państw zachodu. W duchu tej narracji Rosjanie dowiadują się o tym, że Władimir Putin i jego świta robią wszystko, by zadbać o naród i o ojczyznę. Ale zagrożenie jest realne, bo zły zachód w jakiś sposób na Rosję się po prostu uwziął i chce jej klęski.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ludzie Putina kontrolują kraj i robią wszystko, by w razie klęski na froncie nie doszło do katastrofy wewnętrznej. Jednocześnie wzywają swoich rodaków do jedności i wspólnego stawieniu czoła zagrożeniom, które płyną z zachodu. Dotknęło to również urzędników administracji państwowej.
Jak informuje telewizja Biełsat, powołując się na portal Ważnyje Istorii, za odejście z administracji państwowej grożą kary i takie osoby mają odpowiadać przed sądami. Takie zachowanie, zwłaszcza wysokich urzędników, traktowane jest jako zdrada w czasie wojny. A to od roku jedno z najcięższych wykroczeń w Federacji Rosyjskiej, ścigane przez służby z całą stanowczością.
Dziennikarze Ważnyje Istorii rozmawiali z byłym funkcjonariuszem FSB, dwójką wysokich urzędników administracji prezydenta oraz strategiem politycznym współpracującym z gubernatorem jednego z regionów. Wszyscy potwierdzają jedno: Putin i jego świta nie zamierzają pozwolić ludziom ze swojej świty na opuszczenie jej w jakikolwiek legalny sposób.
Zrezygnować chciało dwóch gubernatorów, ale dowiedzieli się, że grożą im publiczne procesy, a później więzienie lub kolonia karna. Zakaz jest oczywiście nieformalny i nie jest zgodny z prawem, ale akurat to nie jest żadną przeszkodą dla ekipy Władimira Putina. Można się jednak wykupić, za co trzeba sowicie zapłacić, wręczając łapówki.
"Wielu urzędników jest gotowych dobrze zapłacić za możliwość cichego, dyskretnego odejścia w tym momencie" - informuje portal Ważnyje Istorii.
Niezależne media w Rosji twierdzą, że w kręgach władzy radykalnie spadło poparcie dla wojny w Ukrainie i otoczenie Władimira Putina najchętniej by ją zakończyło, ale dziś to nie jest możliwe. Za to na pełnych obrotach pracuje FSB, która stoi na straży jedności i wierności urzędników względem prezydenta.
Jeśli Rosjanie przegrają wojnę w Ukrainie, a wiele na to wskazuje, wówczas Putin będzie musiał wskazać winnych i zrobi to tak, by całe społeczeństwo poznało ich nazwiska. On na pewno nie weźmie na siebie odpowiedzialności za klęskę. Ten schemat obserwujemy w Rosji od miesięcy i zapewne nic po porażce militarnej się nie zmieni.
Czytaj także: Nie mają oporów. Rosjanin przyznał się przed kamerą
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.