Według Reutersa, który powołał się na źródła bliskie władzom na Kremlu, doniesienia o polskich planach rozmieszczenia czołgów bliżej granicy z Białorusią i obwodem Królewieckim spowodują eskalację napięcia między Rosją i Polską. Relacje obu krajów są fatalne od wybuchu wojny w Ukrainie i nie ma w tym nic dziwnego.
Rosjanom nie podoba się reakcja naszego kraju, ale też wszystkich państw w regionie, na ich agresję militarną wobec Ukrainy. Wydawało się, że uderzenie na sąsiada wywoła strach we wschodniej Europie, ale tego na razie nie widać. Za to większość państw - wyjąwszy Węgry oraz od niedawna Słowację - postawiło na szybkie zbrojenia.
Polska chce być liderem pod tym względem, wydając ponad 4 procent PKB na armię.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
I to Rosjanom z pewnością nie jest w smak. Już sama obecność wojsk NATO w regionie - głównie Amerykanów oraz Brytyjczyków - drażni generałów Władimira Putina. Tak samo jak zapowiadane zbrojenia naszego wojska, które ma w szybkim tempie zakupić mnóstwo zachodniego sprzętu. Dość wymienić czołgi Abrams czy śmigłowce Apache.
Do tego nasze władze, mając na trosce bezpieczeństwo kraju i kluczowych strategicznie ziem, zdecydowały się przesunąć kolejne jednostki wojskowe bliżej granicy z Rosją oraz Białorusią. Moskwa takie działania traktuje jak agresję i zapowiada, że dojdzie do eskalacji. Nie wiemy na razie, jak rozumieć takie zapowiedzi.
Faktem jest, że nasze siły mają stanowić trzon tzw. "szpicy NATO", która w razie agresji Federacji Rosyjskiej lub jej sojuszników ruszy do walki z wrogiem. I przyjmie na siebie pierwsze uderzenie, a potem odpowie już ze wsparciem sojuszników. Atak ze wschodu uruchomi artykuł 5 traktatu waszyngtońskiego, angażując całe NATO w wojnę z Rosją.
Polska armia zbroi się i przygotowuje plany na wypadek ataku Rosjan oraz Białorusinów na tzw. "przesmyk suwalski", kluczowy strategicznie rejon na północnym-wschodzie naszego kraju. Rosjanie bacznie analizują sytuację, odgrażają się użyciem broi masowego rażenia, którą składują w Królewcu i... tyle. Na więcej ich teraz nie stać.
Kiedy widzimy pojawiające się niebezpieczeństwo za naszą wschodnią granicą... doskonale wiemy – historia i doświadczenie nas tego nauczyły – że warto zapłacić każdą cenę, aby Polska była wolna, suwerenna, niepodległa i aby Polacy mogli żyć bezpiecznie - mówił Andrzej Duda.
Prezydent zapowiedział, że wykorzystamy ponad 4 procent PKB - około 137 miliardów złotych - na zbrojenia w roku 2024. Kreml ostrzega i obserwuje uważnie, ale chyba nie liczy na to, że kupimy sprzęt i używać go będziemy w trakcie defilad? Mamy się go uczyć, by wykorzystać na polu walki, gdy zajdzie taka potrzeba. Czy przeciw Rosji?
Na razie się na to nie zanosi, z Federacja Rosyjska ma inne zmartwienia. Na przykład kolejne ciężkie straty w Awdijiwce, Kupiańsku, Łymaniu, Zaporożu czy na chersońszczyźnie. Do wyprawy na Polskę i zachód Europy jeszcze daleka droga. A przecież propaganda obiecała, że armia rosyjska zatrzyma się dopiero w Lizbonie...