Jewgienij Prigożyn tuż przed swoją śmiercią wizytował afrykańskie włości Grupy Wagnera. Nie zdradził, skąd nagrywa jeden z ostatnich materiałów wideo ze swoim udziałem, przyznał tylko, że przebywa gdzieś na kontynencie afrykańskim. Tamtejsze interesy Rosji są w rękach jego najemników.
Po śmierci Prigożyna w Moskwie zaczęli się głowić, jak przejąć władzę nad dobrami, które zgromadził w Afryce buntownik i oligarcha. Zdaniem dziennikarzy "Kyiv Independent", Władimir Putin i jego ekipa nie będą miały z tym problemów, a niesławna formacja zostanie prawdopodobnie zastąpiony innymi jednostkami o podobnym charakterze.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nie odbędzie się to jednak bez przeszkód, z czego muszą sobie zdawać w Rosji sprawę. Putin jest jednak pewny swego, inaczej nie zdecydowałby się na likwidację dawnego kucharza, który stał się zdrajcą oraz wrogiem.
Co ciekawe, działalność Jewgienija Prigożyna w krajach Afryki miała nadzorować GRU, czyli osławiony wywiad wojskowy Federacji Rosyjskiej. "Kyiv Independent" ocenia, że "zrestrukturyzuje swoje operacje w Afryce, ponieważ wycofanie się byłoby sprzeczne z polityką Kremla".
Po co Rosji wpływy w Afryce i wsparcie dla watażków, którzy destabilizują kolejne kraje? Władimir Putin z dumą przyznawał, że "Moskwa zwalcza neokolonializm" i wspiera wolnościowe dążenia narodów afrykańskich. Ale to nie jest prawda. Chodzi o złoto, diamenty oraz inne bogactwa naturalne.
Grupę Wagnera oskarża się o liczne zbrodnie przeciwko ludzkości na kontynencie. Według amerykańskiej organizacji Human Rights Watch i ekspertów ONZ najemnicy walczący u boku malijskich i środkowoafrykańskich sił byli zamieszani w egzekucje, zaginięcia ludności cywilnej, tortury i grabieże.
Rosjanie nie interesują się Afryką przez przypadek. To pewne.
Według ekspertów ministerstwo obrony Rosji rozpoczęło już tworzenie nowych prywatnych grup wojskowych, które mają zastąpić wagnerowców w Afryce i na Bliskim Wschodzie, gdzie działania ogniskują się w Syrii. Różnić się będą jednym od poprzedników: będą posłuszni ministerstwu i Siergiejowi Szojgu.
Jak zaznaczył, to wcale nie będzie proces łatwy, lekki i przyjemny dla Rosjan.
"Kyiv Independent" nie ma wątpliwości, że Kreml stoi teraz przed wielkim dylematem. Jak skutecznie zdywersyfikować swoje operacje w Afryce i zastąpić najbardziej doświadczoną grupę najemników nową siłą? I jak wykorzystać doświadczenie wagnerowców, którzy po śmierci Jewgienija Prigożyna zbyt ufni nie będą.
Na szczytach władzy w Moskwie ścierają się różne opcje: gwałtowna zmiana władzy i wymiana rosyjskich agentów w Afryce, albo stopniowe wchłanianie Grupy Wagnera i jej ludzi, które zakłada eliminację jednostek nieposłusznych i zastępowanie ich wiernymi GRU oraz aparatowi władzy ludźmi. Rosja ma wobec Afryki poważne plany i chce rozszerzać wpływy.
Według szacunków w Republice Środkowoafrykańskiej, Mali, Sudanie, Libii i Madagaskarze stacjonuje około 5000 najemników i instruktorów Grupy Wagnera. Ich obecność czyni Rosję drugą co do wielkości potęgą militarną w Afryce po USA. Oba kraje mają teraz okazję "spotkania" w Nigrze, gdzie Rosjanie wsparli wojskowy pucz, a gdzie swoje bazy lotnicze mają Amerykanie.
Czytaj także: Zemsta Prigożyna zza grobu? Miał plan na wypadek śmierci