7 lipca br. Mateusz Morawiecki oddał hołd pamięci ofiarom Rzezi Wołyńskiej w nieistniejącej wsi Ostrówki, której mieszkańcy wymordowani zostali przez oddziały UPA. Premier wkopał tam krzyż.
Wolałbym widzieć premiera na otwarciu prawdziwego cmentarza ofiar ludobójstwa. Zamiast drewnianego krzyża, który za kilka dni zniknie - powiedział w rozmowie z "Interią" ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski.
Premier zadeklarował również, że nie spocznie, póki ostatnia ofiara nie zostanie odnaleziona. - Dokładnie to samo mówił w 2018 roku. Minęło kilka lat i nic się nie zmieniło. To tylko słowa - dodał duchowny.
Czytaj więcej: Masowy grób na Dolnym Śląsku. "Gwałtowne przyczyny zgonu"
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski: tysiące ciał naszych rodaków leżą w dołach śmierci
Dziennikarka "Interii" zwróciła uwagę, że w niektórych miejscach trwają prace i eksperci szukają szczątków ofiar. -Tylko w jednym jedynym miejscu, we wsi Puźniki. Skala tej zbrodni była ogromna. To, że w jednej miejscowości trwają prace, w żadnej mierze nie wyczerpuje tematu - powiedział.
Dodał, że tylko 10-15 proc. ofiar zostało ekshumowanych i pochowanych. - Tysiące ciał naszych rodaków leżą w dołach śmierci. Bez krzyża, nazwiska i prawa do godnego pochówku - zaznaczył.
Szacuje się, że na samym Wołyniu zamordowano 60 tys. osób. Przykładowo ekshumacje odbyły się m.in. we wsiach Ostrówki i Wola Ostrowiecka. W tamtejszych dołach śmierci znaleziono blisko 1000 ciał w większości kobiet i dzieci. Strach przed odkryciem skali tej zbrodni wciąż jest hamulcem - mówił.
W rozmowie z Karolina Olejak ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski zwrócił uwagę, że główna narracja ukraińska jest jednak taka, że w większości byli to mężczyźni. - Gdyby nie bano się skali, która przy okazji takich prac zostałaby odkryta, nie byłoby aż takiego problemu z ekshumacjami - stwierdził.
"To kwestia polityki"
Zapytany o to, co musiałoby się stać, żeby uznał, że dzieje się wystarczająco dużo powiedział: "Chodzi dokładnie o to samo, co zadziało się w przypadku ofiar Rosjan czy Niemców. Rodziny nie chcą niczego więcej. Po pierwsze prawda - musi być dokładnie powiedziane, kto tego dokonał".
Prezydent w swoim wpisie w mediach społecznościowych mówi o niewinnych ofiarach Wołynia. Ta kraina nikogo nie zabiła. Zabili ukraińscy szowiniści. Zabiegamy o to, żeby nie mówić naziści, a Niemcy. Dlaczego w przypadku Ukrainy jest inaczej? - pytał.
Jego zdaniem "to kwestia polityki". - Obecnemu rządowi opłaca się mieć konflikt z Niemcami. Walczyć o reparacje. W przypadku Ukrainy nie - powiedział duchowny.
W 2016 z inicjatywy Prawa i Sprawiedliwości przyjęto uchwałę mówiącą o ludobójstwie Polaków na Kresach Wschodnich. Złożono obietnice walki o sprawę. Została przyjęta nie jednogłośnie, ale bez głosu sprzeciwu. Kilku posłów z Platformy Obywatelskiej i Nowoczesnej powstrzymało się od oddania głosu. To był przełom w tamtym momencie, niestety nic to w dłuższej perspektywie nie dało. Pochówków jak nie było, tak nie ma - dodał.
Dopytywany o to, czy lubi Ukraińców odparł: "Nie tylko lubię, ale od lat im pomagam. Prowadzę Fundację im. Brata Alberta, która od 28 lat wspiera niewidome dzieci na Ukrainie".
Przyjęliśmy całą rzeszę uchodźców. Nasze drzwi są zawsze otwarte. Wspieramy małżeństwo, które w Chrzanowie przyjęło ponad 100 uchodźców. Dopiero co nocowałem u rodziny Kresowian, która przyjęła rodzinę z Charkowa. To o jakim skłóceniu można mówić? Walka o pochówek ofiar nie ma nic wspólnego z niechęcią wobec Ukraińców. To jakaś aberracja umysłowa - dodał.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.