1 lutego w Mjanmie (dawniej Birmie) armia aresztowała urzędującą premier Aung San Suu Kyi - laureatkę Pokojowej Nagrody Nobla i prezydenta Win Myinta, a także innych liderów ugrupowania Narodowej Ligi na rzecz Demokracji. Od tamtego czasu w kraju co i rusz są zamieszki.
Podczas ostatnich starć dwie osoby zginęły w Mandalaj - drugim co do wielkości mieście Birmy, a cztery osoby zostały zastrzelone podczas protestu w regionie Sagaing.
25-letni aktywista Moe Myint Hein, który sam został ranny w nogę, udzielił informacji telefonicznej o tym, co się dzieje.
Otworzyli do nas ogień ostrą amunicją. Jedna osoba zginęła. To młody, nastoletni chłopak, trafiony w głowę – powiedział.
Uczestnicy zamieszek chcą przywrócenia rządu Narodowej Ligi na rzecz Demokracji. Według AAPP, czyli Związku Pomocy Więźniom Politycznym, od czasu puczu aresztowano lub skazano ponad 1,2 tys. osób, z czego większość to urzędnicy poprzedniego rządu.
Ojciec Święty apeluje do władz i mieszkańców Birmy o zaprzestanie starć przemocowych, a także, do społeczności międzynarodowej, o podjęcie odpowiednich działań.
Czytaj też: Żyła to pożyje. Willa za milion po rozwodzie
Niech młodzi z tej umiłowanej ziemi mają nadzieję na przyszłość, w której nienawiść i niesprawiedliwość ustąpią miejsca spotkaniu i pojednaniu. Powtarzam także życzenia wyrażone miesiąc temu, aby droga ku demokracji, podjęta w ostatnich latach przez Mjanmę, mogła zostać wznowiona poprzez konkretny gest uwolnienia różnych uwięzionych przywódców politycznych - powiedział papież na zakończenie ostatniej audiencji ogólnej.
Wielu mieszkańców Mjanmy obawia się jednak, że to dopiero początek krwawej wojny i dyktatury. Podobne sytuacje miały miejsce po puczach w 1962 i 1988.
Czytaj też: Tusk w żałobie. Śmierć bliskiej osoby
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.