4 stycznia kobieta przechodząca przez osiedle Antoniuk w Białymstoku na chwilę zamarła. Usłyszała krzyki dochodzące z zaparkowanego nieopodal forda, a na szybie napis "POMOCY". Bojąc się podejść do auta zadzwoniła po policję. Na miejsce przyjechał patrol.
Czytaj także: Czarnek poszedł do Radia Maryja. Grzmiał o demoralizacji
Okazało się, że a aucie zatrzaśnięty był 39-letni mężczyzna. Policjantom udało się siłą uchylić nieco okno. Kierowca przez szparę podał kluczyki i za chwilę udało się go uwolnić. Tylko jak doszło do tego, że zamknął się we własnym samochodzie? Padł mu akumulator.
Podczas rozmowy z mężczyzną okazało się, że w samochodzie rozładował się akumulator i nie mógł on dostać się do środka, by wymienić na nowy. Jedyny sposób, jaki wymyślił, to wejść przez bagażnik zamykany na kluczyk. Kiedy wszedł do samochodu klapa bagażnika opadła i zatrzasnęła się - podaje KPP Białystok.
Czytaj także: "USA są gotowe negocjować z Rosjanami". Chodzi o Polskę
39-latek zdążył poprosić o pomoc kolegę, jednak policjanci przyjechali na miejsce pierwsi. Przy okazji napędził też niezłego stracha przechodniom, na szczęście sprawa nie była tak poważna.