Ks. Michał Woźnicki, który został wyrzucony z zakonu salezjanów, nie przerywa swojej kontrowersyjnej działalności. W ostatnich tygodniach zdążył obrazić kolejnych wiernych, przychodzących na jego msze, a wszystkich Polaków przyrównał do bydła.
Ksiądz Woźnicki kpi z "Barki"
W jednym z ostatnich kazań po raz kolejny wrócił do swojego stałego postulatu, czyli przywrócenia mszy w tradycyjnym rycie rzymskim. Przeczytał na głos jedną ze starych pieśni, która była śpiewana w kościele.
My tych pieśni już nie znamy. Nie zachowały się. Były śpiewane w trakcie mszy, a nowa msza sprawiła, że to zostało wyrugowane. Nasze babcie, nasi dziadowie nie przekazali nam, że tak się śpiewało - powiedział ks. Woźnicki po odczytaniu tekstu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wspomniał, że pieśń, której słowa przeczytał, była śpiewana jeszcze 100 lat temu. Teraz natomiast nikt już nie zna, ponieważ dawne pokolenia nie chciały przekazywać jej dalej i wybrały inne.
Nie chciały nas babcie i dziadowie uczyć tych pieśni. Proboszczowie już nie chcieli uczyć bo woleli... - powiedział ksiądz.
Zamiast dokończyć urwane zdanie i powiedzieć tytuł, zbuntowany duchowny zaczął śpiewać "Barkę". Przez cały czas lekko seplenił, robił miny i udawał, że gra na gitarze. Dał wszystkim do zrozumienia, że ulubiona pieść Jana Pawła II nie należy do jego faworytów.
Na koniec duchowny powiedział, że wszyscy zostaną za to rozliczeni. Zarówno wierni, jak i duchowni, którzy nie chcą przywrócić rytu rzymskiego "staną przed Bogiem".
Duchowny konsekwentnie namawia do przywrócenia rytu rzymskiego. W rycie rzymskim, który został zastąpiony w 1955 roku, msza wyglądała inaczej i najczęściej była prowadzona w języku łacińskim. Zawierała także wiele dodatkowych modlitw i rytuałów. Kapłan stał do wiernych tyłem, a kazanie wygłaszał z ambony.
Od ponad pół wieku nowa msza, wprowadzona jako owoc Soboru Watykańskiego II, jest mszą, która programowo czyni z katolików bezbożników. I owoc tego zatrutego Soboru Watykańskiego II widzimy na ulicach. To jest jedna z przyczyn bezbożności. (...) — przekonywał ks. Woźnicki.