27 października ubiegłego roku wikariusz Tomasz K. postanowił razem ze swoim kolegą wybrać się pod Archikatedrę Oliwską, by bronić kościoła przed strajkującymi wówczas kobietami. Po drodze panowie spotkali auto z opozycyjnymi atrybutami - parasolką, którą pasażerka wystawiła za ono i wieszakiem zawieszonym przy lusterku. Tomasz K. miał zrównać się z samochodem uczestniczek protestu, wycelować bronią w kobiety i zapytać: "Jak się teraz czujesz?". Nie obyło się też bez wyzwisk w ich stronę.
Sprawa trafiła do sądu. Tomasz K. miał opublikować przeprosiny i wypłacić poszkodowanym nawiązkę w wysokości 3 tys. zł. Jak podaje "Gazeta Wyborcza", pełnomocnik zastraszonych kobiet poinformował, wyrok uprawomocnił się pod koniec czerwca, ale pieniądze do tej pory nie zostały wypłacone, a przeprosiny nie zostały wydane w takiej formie, w jakiej miały być.
Ks. Tomasz K. pełnił wtedy posługę w parafii pw. św. Apostołów Piotra i Pawła w Gdańsku-Jelitkowie. Jak donosi "Gazeta Wyborcza" uczył też w Szkole Podstawowej nr 77 w Gdańsku, jednak placówka po zajściu zerwała tę współpracę. Wikariusz został przeniesiony też do innej parafii, skąd dostał skierowanie do nauczania jako katecheta w Szkole Podstawowej nr 7 im. Karola Wojtyły w Rumi. Rodzice i uczniowie nie byli z tego zadowoleni, gdy dowiedzieli się o przeszłości duchownego.
Ksiądz Tomasz poinformował wówczas, że nie jest karany – co potwierdza zaświadczenie z sądu. Nie jest też sprawcą przestępstw na tle seksualnym. Tym samym spełnia kryteria zatrudnienia w szkole. Ponadto twierdził, że doniesienia medialne na jego temat są niezgodne z prawdą - poinformowała "Wyborczą" Liliana Król, dyrektorka SP nr 7.
Nauczyciele mają rozmawiać z rodzicami i uczniami na ten temat, by poznać ich opinię. "Wyborcza" podaje również, że ksiądz Tomasz K. wyszedł z inicjatywą spotkania z podopiecznymi i ich rodzicami, by "rozwiać wszelkie wątpliwości".