Po raz pierwszy sprawa nagłośniona została w 2020 roku. Lista zarzutów wobec księdza Mariusza S. jest bardzo długa. Duchowny, będąc dyrektorem salezjańskiego Domu Młodzieży w Poznaniu, miał znęcać się fizycznie i psychicznie nad dziećmi.
Znęcał się nie tylko nade mną, ale także nad innymi dziećmi i to w najróżniejszy sposób. Gdy coś źle zrobiłam, byłam bita w twarz (...). Czasami zapominali o mnie i nie dostawałam na przykład śniadania albo obiadu - opowiadała była podopieczna Monika Juszkiewicz.
Inna uczennica miała trafić do izolacji na miesiąc za "ucieczkę z ośrodka". W rzeczywistości dziewczynka miała udać się do toalety za zgodą księdza.
Przypomnijmy, że ksiądz Mariusz S. był dyrektorem prowadzonego przez zakon salezjanów Domu Młodzieży w Poznaniu. Do zdarzeń miało dochodzić w Domu Młodzieży w latach 2009-2015.
Ma zarzuty, wciąż pracuje
Zawiadomienie do prokuratury wraz z Krzysztofem Śmiszkiem złożyła Katarzyna Ueberhan. Księdzu Mariuszowi S. grozi od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności. Pierwsza rozprawa odbędzie się w kwietniu.
Czytaj także: Sandra Kubicka wściekła. Publicznie nawrzucała rolnikom
Duchowny już nie pracuje w Poznaniu. W 2016 roku został przeniesiony do parafii w Gdańsku i mimo zarzutów, wciąż będzie piastował swoje stanowisko. - Jest i będzie - mówi Gazecie Wyborczej jego pełnomocnik, Krzysztof Wyrwa.
W rozmowie z Radiem Poznań potwierdzono, że ksiądz nie przyznaje się do winy. Jego pełnomocnik zabrał głos w tej sprawie.
Uważamy, że ten zarzut, którzy został przedstawiony, nie opiera się na materiale dowodowym, który mógłby pozwalać na przyjęcie, że ksiądz dopuścił się wobec tej osoby jakichkolwiek uchybień lub jakichkolwiek naruszeń - tłumaczył ("GW").
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.