Kamienica przy ul. Ruchu Oporu 2 w Wałbrzychu należy obecnie do parafii ewangelicko-augburskiej. Budynek wraz z mieszkańcami zmienił właściciela w 1999 roku, kiedy to został przekazany Kościołowi przez władze miasta. O dramatycznej sytuacji lokatorów donoszą dziennikarze "Interwencji" Polsatu.
Myśmy jako repatrianci z Francji, a konkretnie moi rodzice, dostali to mieszkanie z gminy. Rodzice zmarli i po rodzicach mieszkam tu od 1950 roku – opowiada w rozmowie z reporterami Marian Moskalik, jeden z mieszkańców kamienicy.
Czytaj także: Proboszcz nie przyjął mandatu. Czeka go sąd
Dramat lokatorów w Wałbrzychu. Dostali miesiąc na wyprowadzkę
Pod koniec maja nowy administrator zażądał od lokatorów opuszczenia budynku w ciągu miesiąca w związku z planowanym remontem. Nie wskazał jednak, gdzie mają się wynieść. Lokatorzy dowiedzieli się także, że ich mieszkania zostaną całkowicie zmienione.
Według księdza mieszkania są za duże, nierentowne i mają być zmniejszane. To jest tylko kwestia finansowa. Jak zrobią 18 luksusowych apartamentów, to wiadomo, że będą zarabiać. Przez tyle lat nie można było zrobić funduszu remontowego, żeby inwestować w kamienicę, nie można było wyremontować tych mieszkań, które są puste? Nagle zmienił się administrator i nagle znalazły się środki, żeby wyremontować kamienicę? – pyta w rozmowie z dziennikarzami "Interwencji" mieszkaniec Edward Morja.
W ciągu 8 lat zainwestowaliśmy z żoną w mieszkanie około 60 tys. zł – dodaje Moskalik.
Lokatorzy nie chcą opuścić swoich mieszkań. "Mogą się nas pozbyć jedynie drogą sądową"
Dziennikarzom "Interwencji" Polsatu udało się porozmawiać z przedstawicielką parafii ewangelicko-augsburskiej. Reporterzy zapytali ją, dlaczego mieszkańcy muszą opuścić lokale w ciągu miesięca.
Jest punkt w prawie lokalowym, który dopuszcza, że jeżeli budynek jest do wglądu albo są jakieś problemy, to tak można. (…) To wypowiedzenie ma chronić lokatorów, w razie gdyby budynek nie spełniał norm – stwierdziła.
Mieszkańcy nie chcą jednak opuścić swoich lokali bez prawomocnej decyzji sądu. Z kolei parafia nie przedstawiła alternatywnej propozycji. Spór może ciągnąć się latami.
Piłka jest po stronie księdza. Wszystko zależy od niego, co on będzie chciał robić. Jeżeli się uprze i się będzie chciał nas pozbyć, to tak jak tutaj sąsiad powiedział: jedynie drogą sądową. Chyba, że się zacznie z nami dogadywać i jakieś propozycje zaczną spływać z jego stron – podsumowuje Edward Morjak.
Obejrzyj także: Warszawa. Zawaliła się ściana remontowanej kamienicy
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.