Nowa minister edukacji - Barbara Nowacka - przystąpiła do szybkich zmian w niektórych aspektach funkcjonowania szkół. Jedną z pierwszych decyzji było odwołanie małopolskiej kurator, Barbary Nowak. Wkrótce możemy także spodziewać się zmian w kontekście lekcji religii.
Minister postuluje zmniejszenie liczby godzin religii do jednej tygodniowo. Ponadto miałaby ona znajdować się w grafiku lekcyjnym na pierwszej lub ostatniej pozycji, a ocena uzyskania z tego przedmiotu ma nie być zaliczana do średniej. Z takim stanowiskiem nie zgadza się znany jezuita, Paweł Kosiński.
Zmiany w lekcjach religii? "Udajemy, że dajemy młodym wybór"
Według duchownego, planowane przez ministerstwo edukacji zmiany są nieprzygotowane. Stanowią one ułudę faktycznego wyboru:
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Znowu się zaczęło. (...) Udajemy, że dajemy młodym wybór – chodzę nie chodzę, pierwsza lub ostatnia lekcja, a tak naprawdę jest to przysłowiowym ‘mydleniem oczu’. Nie dajemy wyboru, ale ‘wystawiamy ich na próbę’. I wielu nie ma wystarczającej siły, aby oprzeć się takiej presji twierdzi jezuita.
Według niego, w całej dyskusji na temat lekcji religii pomijany jest jeden ważny temat. Otóż są one nie dla biskupów, Kościoła czy polityków, ale dla dzieci i młodzieży oraz ich rodzin. Jezuita stanowczo sprzeciwia się temu, by młodzi byli "zakładnikami rozgrywek władzy na szczeblu centralnym".
Dzieci i młodzież wraz z ich rodzicami wpadli w wir ‘politycznego magla’. Jak inaczej to nazwać, kiedy przy takiej zmasowanej nagonce medialnej na lekcje religii w podstawówkach chodzi ok. 80 proc. dzieci, a młodzieży nawet w wielkich miastach ponad jedna trzecia? Czy nie zasługują na szacunek dla ich przekonań i wsparcie ze strony władzy, a nie rzucanie kłód pod nogi - zastanawia się duchowny.