Marek Mielewczyk, bohater filmu "Tylko nie mów nikomu", w latach 80. był ministrantem. Miał zaledwie 12 lat kiedy ksiądz Andrzej Srebrzyński zaczął go wykorzystywać seksualnie. W 2014 roku do sądu trafił pozew w tej sprawie.
Ksiądz pedofil nie chce przeprosić
Pięć lat później Sąd Apelacyjny w Gdańsku zadecydował o formie zadośćuczynienia. Marek Mielewczyk otrzymał 400 tys. złotych. Ponadto ksiądz, który go wykorzystywał, miał go przeprosić.
13 sierpnia w Sądzie Rejonowym w Świeciu odbyła się rozprawa, na której miał przeprosić mężczyznę. Jednak ani Srebrzyński, ani jego pełnomocnik nie pojawili się w sądzie. Jak podaje Onet, duchowny został już skazany wyrokami kanonicznym i karnym, ale wciąż nie przyznaje się do winy.
Ten człowiek po raz kolejny nie przyznaje się do popełnionej winy. W stosunku do mnie, ale też innych ofiar to wyraz znieczulicy i arogancji z jego strony. Po raz kolejny Srebrzyński potraktował nas jak śmieci. Po tych wszystkich latach, kiedy walczę o sprawiedliwość i po tej całej korespondencji, którą w tym czasie ja i mój adwokat otrzymaliśmy od tego człowieka to obrzydliwe, że dziś nie przyznaje się do winy i nie wykazuje żadnej skruchy - powiedział w rozmowie z Onetem Marek Mielewczyk.
Sąd orzekł, że ksiądz ma na przeprosiny trzy dni robocze. Jeżeli tego nie dokona, za każdy dzień zwłoki będzie musiał zapłacić 500 zł. Pieniądze trafią do poszkodowanego. Kary nie może uregulować kościół, ksiądz musi to zrobić z własnej kieszeni.
Żadne przeprosiny pod przymusem nie są ważne, więc, nawet jeśli Srebrzyński mnie przeprosi, to ja tych przeprosin nie przyjmę. Ten człowiek przez całe lata zaprzeczał temu, że wykorzystywał seksualnie mnie i wiele innych chłopaków. Przez te wszystkie lata kpił z nas i kłamał w żywe oczy. - dodał Mielewczyk.
Czytaj także:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.