Jak donosi TVN24, ulica Deszczowa w podwarszawskich Łazach to na razie nieutwardzona droga polna, która mieści się obok cmentarza, ogrodzonego murem.
Poruszając się tą ulicą, po jednej stronie widzimy niezagospodarowane działki, a po drugiej cztery groby, które postawione zostały kilka lat temu. Dwa z nich znalazły się w miejscu zaplanowanej przez gminę drogi. Jak do tego doszło?
Z przekazanych przez portal informacji wynika, że jeszcze dziesięć lat temu całość terenu należała do Parafii św. Marii Magdaleny w Magdalence. Jednak we wrześniu 2012 r. wójt zdecydował o nowym podziale nieruchomości. W związku z tym działka stała się własnością gminy, a parafia za utracone ziemie otrzymała odszkodowanie w wysokości 119 400 zł.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jednakże gmina z budową nowej drogi zwlekała. Dopiero w lipcu 2019 r, czyli siedem lat po nabyciu działek, urzędnicy pojechali na miejsce. W trakcie wizji lokalnej zauważyli, że tam, gdzie wkrótce miały jeździć samochody, stoją dwa groby - wyjaśnia TVN24.
Proboszcz: doszło do splotu niefortunnych wydarzeń
W rozmowie z tym medium, ksiądz Mirosław Cholewa, proboszcz parafii w Magdalence, odpowiedział, jak doszło do tej kuriozalnej sytuacji. Już na samym wstępie duchowny podkreślił, że "doszło do splotu niefortunnych wydarzeń"
Zaczęło się od tego, że gmina zapytała mnie, czy jest możliwość odstąpienia kawałka cmentarza, żeby poszerzyć drogę. Mam takie nastawienie, aby się wspierać, dlatego wyraziłem zgodę - odpowiadał ksiądz Mirosława Cholewa.
Dodał, że po zmianie granic cmentarza, nie przestawił ogrodzenia.
Czuję się winny zaistniałej sytuacji. Miałem mnóstwo zajęć dodatkowych. Byłem mocno zaabsorbowany tworzeniem liceum katolickiego. Nie byłem w stanie sam wszystkim się zająć. Delegowałem do sprawy inne osoby. Na dodatek nastąpił inny zbieg okoliczności. W 2016 roku, kiedy doszło do tych pochówków, nie było mnie w parafii. Grabarz myślał, że to nasz teren, ponieważ parkan nie był przesunięty i pochował tam dwie osoby - wyjaśnił duchowny.
Gmina i parafia zaczęły szukać rozwiązania trudnej sytuacji.
Dla mnie najważniejsze jest, aby nie robić ekshumacji, bo to jest bardzo bolesna sytuacja, szczególnie dla bliskich osób pochowanych w złym miejscu. Rozmawiałem z jedną i drugą rodziną, widziałem, jak to przeżywali. Dlatego zwracałem się do gminy z prośbą, aby szukać innego rozwiązania - mówi proboszcz.
Radny: to nie jest wina gminy Lesznowola
Krzysztof Klimaszewski, radny gminy Lesznowola, przewodniczący komisji polityki przestrzennej, twierdzi, że od wielu lat gmina stara się polubownie załatwić tę sprawę.
Na pewno nie jest to wina gminy Lesznowola - podkreśla.
Dodaje, że w celu uniknięcia drastycznych skutków dla bliskich, jakim jest ponowny pochówek, wszyscy szukają rozwiązania, które zadowalałoby obie strony. Przyznaje także, że radni o sytuacji w Łazach debatowali wielokrotnie, a na stole były różne rozwiązania m.in. zakup działek od właścicieli terenów znajdujących obok cmentarza, czyli potencjalnych przyszłych mieszkańców.
Jednak zgodę musieliby wyrazić właściciele, a to wszystko trwa - powiedział radny.
Czytaj również: Awantura na Okęciu. Polacy nie polecieli do Izraela
"Wspólne porozumienie"
Proponowano również wąskie gardło w newralgicznym miejscu, czyli tam, gdzie znalazły się groby. Ostatecznie nie udało się dojść do porozumienia.
Jesteśmy w trakcie wypracowania wspólnego z parafią stanowiska. Parafia zadeklarowała zwrot odszkodowania po wypracowaniu kompromisu w tej sprawie - odpowiada na pytanie TVN-u Agnieszka Adamus, kierowniczka Referatu Promocji i Komunikacji z Mieszkańcami w lesznowolskim urzędzie.
Gmina myśli o rozwiązaniu tego problemu poprzez modyfikację planu zagospodarowania przestrzennego w zakresie szerokości ulicy Deszczowej - dodaje.
Z kolei proboszcz zapewnia, że jest gotów odkupić fragment drogi.
Jestem gotów na każde rozwiązanie inne niż ekshumacja, żeby tylko nie odkopywać tych grobów - powiedział.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.