"Jestem księdzem katolickim i jeśli to możliwe, chcę na chwilę podejść do osoby rannej, aby pomodlić się i udzielić rozgrzeszenia" - taką formułkę według księdza Mariana Midury, Krajowego Duszpasterza Kierowców powinni wygłaszać księża katoliccy, widząc rannego na drodze.
Instruktaż z wytycznymi w tej sprawie trafił do sieci. Podpisali się pod nim na portalu Opoka.pl: wspomniany Krajowy Duszpasterz Kierowców oraz ksiądz Jerzy Kraśnicki - zastępca dyrektora MIVA Polska.
Czytaj także: Apel księży. Zwracają się do policji i ratowników
Według wytycznych ksiądz powinien podejść do osoby kierującej akcją ratowniczą, przedstawić się i poprosić o możliwość modlitwy i udzielenia rozgrzeszenia. Autorzy broszury zwracają się też z apelem do służb ratowniczych:
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Bardzo prosimy funkcjonariuszy Policji, Straży Pożarnej oraz Służb Medycznych o zrozumienie i pomoc w umożliwieniu kapłańskiej posługi, gdyż dla rannego to wielka pomoc duchowa, a dla rodziny - w razie śmierci poszkodowanego - ogromna pociecha - przekonują.
A co z osobami niewierzącymi, które mogłyby nie życzyć sobie tego typu pomocy? "Jeśli poszkodowany jest nieprzytomny lub nie wiemy, czy życzyłby sobie przyjęcie sakramentu, należy użyć formuły warunkowej. W przypadku większej liczby poszkodowanych, których życie jest zagrożone, można udzielić absolucji ogólnej" - zachęcają autorzy instrukcji.
Ale pomysł ten nie przekonuje ateistów.
Już sobie wyobrażam, jak ratują życie, a ksiądz pcha się ze swoimi modłami, żeby udzielić sakramentów - komentuje jedna z internautek.
Pani Małgorzata w rozmowie z O2.pl podkreśla, że w jej przekonaniu takie działanie ze strony księdza to przemoc symboliczna. Sama wystąpiła z Kościoła katolickiego kilka lat temu i nie wyobraża sobie, żeby ktoś bez jej zgody miał udzielać jej rozgrzeszenia.
Jestem osobą niewierzącą. Z tego powodu chcę zostać pochowana w świeckim obrządku bez udziału księdza, a w szpitalu odmawiam wizyt duszpasterskich. Ale jeśli ktoś ma inaczej, to właśnie w przypadku śmierci lub choroby może skorzystać z pomocy duchownych w takiej formie, a nie w miejscu wypadku - przekonuje kobieta.
Z przekąsem do pomysłu duchownych odnosi się też pani Iga.
Kiedyś sprzedawano breloczki lub opaski z napisem "jestem katolikiem, wezwij do mnie księdza". Właśnie tak to reklamowano, żeby w razie wypadku nie było wątpliwości. Może warto zaopatrzyć się w taką opaskę z napisem: NIE jestem katolikiem? - zastanawia się.
Problemu natomiast nie widzi ks. Rafał Główczyński, znany w sieci jako Ksiądz z Osiedla.
Ateiście w obliczu śmierci taka pomoc krzywdy nie zrobi, natomiast dla osoby wierzącej możliwość pojednania z Bogiem tuż przed odejściem jest bardzo ważna - przekonuje w rozmowie z o2.pl
Sam dodaje, że nie miałby nic przeciwko, gdyby w obliczu śmierci nad nim pomodlił się muzułmanin czy wyznawca jakiejkolwiek innej religii.
A co o sprawie sądzą sami ratownicy?
Obecność każdej zbędnej osoby podczas czynności ratunkowych rozprasza i utrudnia nam pracę. Są sytuacje, gdzie działać trzeba szybko, wszelkie inne czynności mogą opóźnić transport, a to może być kluczowe dla ludzkiego życia - mówi nam ratownik medyczny na co dzień pracujący w karetce.