Nowe zasady kolędowania na przedstawicielach Kościoła katolickiego odwiedzających wiernych w ich domach wymogła w ostatnich kilku latach pandemia. Podczas gdy spontaniczne odwiedziny wiązały się z ryzykiem, w wielu parafiach wizyty duchownych ustalano poprzez wcześniejsze zapisy na kolędę w parafiach.
Pomysł ten przyjął się całkiem dobrze także po zniesieniu covidowych obostrzeń. Dlatego także w nadchodzącym sezonie kolędniczym księża w wielu miejscach wybiorą się jedynie do wiernych czekających na ich wizytę. Zamiast tradycyjnego pytania w drzwiach: "czy przyjmie pani księdza" coraz częściej do skrzynek pocztowych trafiają wzory zgłoszeń i deklaracji.
"Nawet ksiądz potrafi wyczuć, że jest intruzem"
O powodach tej zmiany oraz o tym jak dotychczasowe wizyty duszpasterskie postrzegają księża opowiada na łamach "Gazety Wyborczej" ksiądz spod Krakowa:
Raz słyszę, że byłem za krótko, drugi raz, że się rozsiadłem i za bardzo wypytywałem, że się wtrącam. Ksiądz od progu czuje, czy jest mile widzianym, oczekiwanym gościem, czy raczej chcą mieć mnie z głowy. Jak wieje chłodem, siedzą sztywno i odpowiadają mi monosylabami, to nie przeciągam wizyty. Nawet ksiądz potrafi wyczuć, że jest intruzem. Czujemy, kiedy przyjmowani jesteśmy z obowiązku, bo "co ludzie powiedzą" albo "bo babci byłoby przykro". A ile się człowiek nasłucha plot, kłamstw, oszczerstw i kalumnii.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jednak nie wszystkim te zmiany w Kościele katolickim się podobają. Na decyzje księży postanowiła odpowiedzieć kuria. W liście do parafii w diecezjach krakowskich arcybiskup Jędraszewski nawołuje, aby księża powrócili do tradycyjnej formy kolędowania. Podobne komunikaty w ubiegły weekend trafiły do duchownych w innych częściach Polski.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.