W czwartek przed Sądem Okręgowym w Bielsku-Białej ruszył proces dotyczący pedofilii w Kościele. Janusz Szymik, który w dzieciństwie miał być wykorzystywany przed duchownego, pozwał diecezję bielsko-żywiecką.
Na sali rozpraw obecny był pokrzywdzony i jego pełnomocnik Artur Nowak. Diecezję reprezentowała mecenas Anna Englert. Ofiara księdza pedofila domaga się zadośćuczynienia w wysokości 3 mln zł.
Mecenas zwróciła uwagę, że ksiądz Jan W. miał się dopuścić wykorzystywania seksualnego w latach 1988-1989. Był wówczas duchownym archidiecezji krakowskiej. Diecezja bielsko-żywiecka powstała dopiero w 1992 roku, dlatego należy ustalić, czy to ona powinna odpowiadać za czyny księdza.
Na następnej rozprawie, która ma odbyć się 6 września, pojawi się emerytowany biskup bielsko-żywiecki Tadeusz Rakoczy. Chodzi o ustalenie tego, od kiedy wiedział on o nadużyciach ks. Jana W. wobec Szymika i co zrobił z tą sprawą. Według mecenasa Nowaka, hierarcha miał powiedzieć sprawcy pedofilii, że jeśli "będzie cicho, to nic nie będzie z tym robił". Ks. Jan W. na pewien czas wyjechał wówczas do Brazylii.
To pokazuje atmosferę stworzoną przez Kościół katolicki. (...) Dopiero od kilku lat jesteśmy świadkami tego, że pokrzywdzeni wychodzą i głośno o tym mówią. Chwała im za to. Nie pokrzywdzeni, a ocalali, tak naprawdę - powiedział prawnik.
Ksiądz przyznał się do współżycia z nieletnim
Ks. Jan W. będzie zeznawał 8 września minionego roku. Duchowny miał dopuścić się aktów pedofilii, gdy był proboszczem parafii w Międzybrodziu Bialskim. Janusz Szymik po raz pierwszy został skrzywdzony w wieku 12 lat, gdy był ministrantem. Ksiądz w trakcie procesu kanonicznego przyznał się do współżycia z nieletnim i został za to ukarany.