Od listopada docierają informacje o tym, że Wołodymyr Zełenski staje się coraz bardziej osamotniony w swoich poglądach, a źródła tych rewelacji nie pochodziły z rosyjskiej propagandy czy dezinformacji, a zachodnich redakcji. O konflikcie między Wołodymyrem Zełenskim, a Walerijem Załużnym wiadomo od dawna.
Co najmniej od jesieni, kiedy to naczelny dowódca Sił Zbrojnych Ukrainy skrytykował wymuszoną przez polityków kontrofensywę wojsk ukraińskich w rozmowie z "The Economist".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"New York Times", analizując wystąpienie doradcy Wołodymyra Zełenskiego, Ołeksandra Syrskiego, określił jego wypowiedź jako jawną i miażdżącą naganę względem Walerija Załużnego. To według obserwatorów był także sygnał alarmowy sygnalizujący rozłam między liderami i symbol walki o władzę w Ukrainie.
Przez kilka tygodni media zastanawiały się, czy konflikt na linii prezydent Ukrainy - szef ukraińskiej armii będzie miał wpływ na sytuację na froncie, oraz czy nastąpią roszady kadrowe na stanowiskach w ZSU. Na razie na takie się jednak nie zanosi.
Wczoraj doszło doszło do konfrontacji obu liderów. Ukraińskie media oraz informatorzy powiązani z władzą informowali o rzekomym odwołaniu generała ze stanowiska. Tak się jednak nie stało.
Wymuszony pokój?
Portal Nexta, cytując dziennikarzy "The Spectator", podaje że faktycznie Zełenski chciał zdymisjonować Załużnego, jednak porzucił ten pomysł, gdy uświadomił sobie jak bardzo ten wariant jest ryzykowny oraz przez sam fakt, że cieszy się on w armii dużym autorytetem.
Uważa się, że dowódca Syrski jest bliższy Zełenskiemu, lecz brakuje mu autorytetu Załużnego wśród wojska. A młody i ambitny szef wywiadu Budanow, posiadający charyzmę i energię, nie ma doświadczenia w kierowaniu operacjami na dużą skalę - czytamy analizę.
Stało się jasne, że Walerij Załużny pozostaje na stanowisku, choć jak zauważa "The Spectator" niekoniecznie może to oznaczać zażegnanie konfliktu, a jedynie przypudrowanie go na jakiś czas.
Jeśli istniał poważny zamiar zwolnienia Załużnego, intensywność wczorajszej burzy w mediach społecznościowych i skala konsternacji wywołają całą serię strzałów ostrzegawczych. Pogłoski te były wiarygodne, ponieważ rzeczywiście świadczyły o prawdziwym rozłamie politycznym, który powstał pomiędzy Załużnym, a Zełenskim lub jego ekipą polityczną - wskazuje "The Spectator"
Jedno jest pewne. Gdy w Kijowie toczy się walka o władzę, cieszą się głównie Rosjanie.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.