Chińska porcelana swoją cenę ma, o czym wiadomo nie od dziś. Dlatego anonimowy klient nie dyskutował z dość wysoką ceną miseczki, którą kupił ponad rok temu na wyprzedaży garażowej w Connecticut. Początkowo można było powiedzieć, że zapłacił za nią "aż" 35 dolarów. Okazało, się, ze zapłacił tylko 35 dolarów.
Czytaj także: Polski "morderca koronawirusa". Tak twierdzą Amerykanie
Kupiec trafił na rzadki antyk z XV wieku. Miseczka została zidentyfikowana jako część zastawy pierwotnie zamówionej przez chiński dwór cesarski za czasów dynastii Ming. Po dokładniejszym zbadaniu okazało się, że artefakt pochodzi z dworu cesarza Yongle, który rządził od 1403 do 1424 r. - okresu znanego z charakterystycznych i słynnych technik porcelanowych.
Zdjęcia miseczki wątpliwego pochodzenia kupiec wysłał do specjalistów z domu aukcyjnego Sotheby's w Nowym Jorku. Eksperci ustalili, że miseczka warta jest od 300-500 tys. dolarów. W przyszłym miesiącu będzie wystawiona na aukcję. Cena wywoławcza to pół miliona dolarów.
Na stronie domu aukcyjnego Sothebys's nie znajdziemy zbyt wiele informacji na temat antycznego artefaktu. Przetrwało tylko sześć takich miseczek, niektóre z nich znajdują się w National Palace Museum w Tajpej, a także w British Museum i Victoria & Albert Museum w Londynie.
Szef chińskiego działu artystycznego Angela McAteer zdradziła, że niewiele dokumentów zachowało się z tamtego okresu. Wiadomo jednak, że cesarz Yongle znacznie przyczynił się do wyniesienia chińskiej porcelany na piedestał. To dzięki niemu naczynia użytkowe stały nową dziedziną sztuki. Pytanie tylko, jak miska trafiła na wyprzedaż garażową? Kto był przez wieki w jej posiadaniu i jak doszło do tego, że stała się traktowana, jak zwykłe naczynie? Tego nie dowiemy się nigdy.